niedziela, 5 października 2014

Rozdział 3 cz.2

Szpital Miejski 2 godziny później

Dwie godziny po operacji Deeks w końcu postanowił wrócić do żywych, co okazało się dla niego dość bolesne bo wraz ze świadomością wrócił też straszny ból w klatce piersiowej.
- Ow – mogły usłyszeć na powitanie Kensi i Susan, które cały ten czas siedziały w jego pokoju – Czyli jednak nie umarłem, a miałem taki piękny sen – zaczął słabym, sennym głosem.
- Zaraz zawołam lekarza – oznajmiła Sue i szybko wyszła z pokoju, dając tym samym Kensi możliwość porozmawiania z Deksem, w końcu są partnerami.
- Jak się czujesz? – pierwsza odezwała się Kensi
- Jakby mnie ktoś postrzelił…
- Nic dziwnego zważywszy na to, że dwie godziny temu jeden z moich kolegów wyciągnął z pana 2 pociski – przerwał rozmowę mężczyzna, lekarz sądząc po kitlu, który miał na sobie – Jestem doktor Mark Sloan – przedstawił się – muszę pana przebadać i sprawdzić opatrunki – zwrócił się do detektywa – jeśli mogę prosić panią o wyjście – powiedział spokojnie do Kensi.
- Oh, tak oczywiście – odpowiedziała trochę zmieszana agentka i skierowała się do wyjścia.
- Dobrze, jak się pan czuje, panie Deeks? – zapytał Mark, gdy już zostali sami – I proszę o szczerość – upomniał detektywa, dobrze zna ten typ ludzi, sam ma syna policjanta i wiele razy musiał użyć podstępu aby dowiedzieć się jak Steve naprawdę się czuje.
- Obolały, zmęczony, jak to po postrzale – odparł Deeks, słychać było w jego głosie nutę zmęczenia – Zaraz. Sloan? Jest pan krewnym Steve’a Sloana?
- Jestem jego ojcem.
- No tak, coś wspominał, że jego ojciec jest lekarzem.
- Znasz mojego syna?
- Poznaliśmy się podczas jednej sprawy…
- Dobrze, ale teraz muszę pana jeszcze przebadać – przerwał tą rozmowę Mark – a potem musi pan odpocząć. Porozmawiamy kiedy indziej – powiedział dr Sloan, przystępując do badania swojego pacjenta.

Tymczasem na zewnątrz sali Kensi rozmawiała przez telefon z Callenem.
- Jesteś tego pewien?
/- Tak, Erick przesłał nam nagranie z kamer. Zostań w szpitalu, pilnuj Deeksa./
- Jasne, ok. Do zobaczenia.
/- Trzymaj się/
Gdy agentka Blye odłożyła telefon podeszła do niej porucznik Kozakiewicz, w ręce trzymała jakąś kartkę, wyglądało to na listę. Sue widząc pytający wzrok Kensi pospieszyła z wyjaśnieniami.
- To lista osób z personelu szpitala oraz jego znajomych i policjantów, których będziemy mogły przepuszczać przez te drzwi – wskazała na salę w której leżał Deeks i podała kartkę Kensi – Chief, to znaczy kapitan Sheridan rozmawiał już z panną Lange, razem ustalili, że najlepiej będzie ustawić ochronę przed salą detektywa Deeksa. Na razie to będziemy my, a później zobaczymy.

Chwilę później, okolice parku

- To tutaj – oznajmił Steve – gdzieś tu powinien być ten wóz…
- Jest tam – Kelly wypatrzyła sedana – i chyba nawet widzę jednego z tych gości – wskazała parking przy wejściu do parku. Rzeczywiście to był jeden z tych, Callen go rozpoznał z nagrania.
- Ok. Kelly weź agenta Callena i rozejrzyjcie się po parku, ten drugi pewnie gdzieś tu jest. Ja zajmę się tym gościem – rozkazał partnerce Sloan.
- A ja nie mam tu nic do powiedzenia? – wtrącił się G. Steve i Kelly popatrzyli tylko na siebie porozumiewawczym wzrokiem.
- Nie! – odpowiedzieli równo.
- Dobra agenciku idziemy – Donovan pociągnęła za sobą trochę osłupiałego Callena. G zaczął zastanawiać się skąd u licha ona ma w sobie tyle werwy.
W czasie gdy Steve obezwładnił niczego nie podejrzewającego bandziora przy aucie, Kelly i G nie mieli tak łatwej roboty. Co prawda dość szybko znaleźli drugiego poszukiwanego, ale ten też ich spostrzegł i zaczął uciekać. Pościg za nim skończył się gdy wybiegł z parku na ulicę wprost pod koła rozpędzonego minivana. Zginął na miejscu.
Kelly i Callen opowiedzieli całą historię Steve’owi. Sloan nie był z tego zbyt zadowolony, chciał dopaść obu gości, którzy ośmielili się strzelać do policjanta, w dodatku tak dobrego jak Deeks. On i detektyw Marty Deeks współpracowali przy kilku sprawach, zawsze była to owocna współpraca. Nie byli przyjaciółmi, ale dobrymi kolegami po fachu na pewno można by ich nazwać.

Komenda, 3 godziny później

Callen, Steve i Kelly zajęli się przesłuchaniem strzelca, podczas gdy pozostali nadal siedzieli nad starymi sprawami Deeksa.
Przesłuchanie podejrzanego, którego schwytali nie wiele im dało. Został wynajęty, ale nigdy nie spotkał się z klientem, ten kontaktował się z nimi telefonicznie, a kasę za robotę mieli dostać w parku, ale najwidoczniej anonim, który ich wynajął nie kwapił się z zapłatą za robociznę. Jedyna ciekawa informacja jaką udało im się uzyskać to fakt, że mieli tylko postrzelić Deeksa, a nie go zabić. 

Reszta ekipy kapitana oraz Sam przeglądali stare sprawy Deeks całe pięć godzin i nic, kompletnie nic nie znaleźli. Stara sprawa handlarza bronią – nic, sprawa była przejęta przez FBI; Morderstwo matki i dwójki dzieci – morderca, ojciec siedzi w więzieniu poza tym nie miał by funduszy na wynajęcie żadnych zbirów; Następnie seryjny morderca „Snake” – siedzi w zakładzie psychiatrycznym, kompletnie stracił kontakt z rzeczywistością… Przejrzeli akta 10 morderstw, 3 spraw z handlarzami narkotyków, 2 sprawy z handlarzami bronią i 1 podpalenie, ale nie znaleźli choćby malutkiej podpowiedzi kto mógłby za tym stać.
- Poddaję się! – wykrzyknął, już mocno sfrustrowany Matt – Może to wcale nie jest zemsta za którąś z tych spraw, może chodzi o którąś z spraw NCIS.
- Może masz rację – podchwycił temat Sam – Muszę zadzwonić do Hetty – wyją komórkę i wybrał numer, wstał i wyszedł za drzwi aby spokojnie porozmawiać z przełożoną. W drzwiach minął się z porucznik Donovan, która przyniosła wstępny raport z przesłuchana podejrzanego z parku.
- Niewiele nam to dało, goście zostali wynajęci. Wiemy tylko, że to mężczyzna. Niestety telefon, na który dzwonił zleceniodawca zginął razem z drugim podejrzanym pod kołami samochodu – zaraportowała Kelly – Co dziwne detektyw Deeks nie miał zostać zabity, gość którego Steve aresztował w parku twierdzi, że nikt nie miał zginąć, ich zlecenie dotyczyło postrzelenia detektywa Deeksa, sprzedawca zginął bo strzelec spanikował.
- Świetnie, no po prostu świetnie – zaczął się denerwować kapitan – Ktoś wynajmuje ludzi, żeby postrzelić policjanta, przy okazji ginie niewinna osoba. O co tu chodzi?! – powiedział bardziej do siebie niż pozostałych w pokoju. W tym czasie Sam wrócił do środka.
- Hetty kazała mi pojechać po akta spraw w których Deeks brał udział. Będę za jakieś 15 minut – powiedział tylko i pozbierał swoje rzeczy.

W tym samym czasie w sali przesłuchań, już po wyprowadzeniu podejrzanego, zostali tylko Steve i Callen. Ten drugi nie mógł już dłużej wytrzymać, coś nie dawał mu spokoju.
- Powiedz, poruczniku Sloan, znasz Deeksa? – w końcu zadał pytanie.
- Poznaliśmy się podczas jednej z spraw, nie jesteśmy wielkimi przyjaciółmi, ale dobrymi kolegami z pracy – odpowiedział Steve.
- Nie wiesz może czy Deeks ma jakąś rodzinę? – to drugie pytanie padło zanim G mógł pomyśleć co mówi. On tego nie wie, a przecież się przyjaźnią, z drugiej strony Sloan zna go dłużej.
- Z tego co wiem to jego rodzice nie żyją już od kilku lat, ale wspominał coś o siostrze, chyba mieszka z rodziną w Kanadzie czy gdzieś – wyjaśnił Steve – Myślałem, że się przyjaźnicie – powiedział jeszcze po chwili namysłu.
- Cóż dopiero zaczynamy naszą znajomość – stwierdził G, sam nie wie czy chciał bardziej przekonać Sloana czy siebie. Tak naprawdę wcześniej nie interesował się tym czy jego koledzy z drużyny mają jakieś rodziny.

***
Wszedł do szpitala niezauważony, zawsze tak pracował, wtapiał się w otoczenie, teraz było to o wiele prostsze, w szpitalu roiło się od młodych studentów, którzy o tej porze roku zawsze odbywają zajęcia teoretyczno-praktyczne w szpitalu. Zważywszy na jego młody wiek i dość przeciętną, nie rzucającą się w oczy, przynajmniej w LA, twarz łatwo mógł wmieszać się w grupę studentów, którzy akurat towarzyszyli doktorowi Sloanowi. Plan wprost idealny, wmieszać się w otoczenie, dotrzeć do odpowiedniego pokoju, wstrzyknąć ofierze truciznę, którą udało mu się przemycić ze sobą, wrócić do grupy i przy pierwszej nadarzającej się okazji uciec ze szpitala jak najdalej można. Tak to był idealny plan.
***

Szpital, sala detektywa Deeksa

- Jak się czujesz? – zapytał G Deeksa. Razem z Samem wyrwali się na chwilę z komendy, na której przeglądali wszystkie sprawy NCIS, w których uczestniczył detektyw, aby odwiedzić kolegę w szpitalu.
- Mam dość! Czy wy wszyscy znacie tylko to jedno pytanie? Słyszę je codziennie chyba ze sto razy.
- Dochodzi do siebie – zauważyła nieco rozbawiona Kensi.
- To dobrze - stwierdził Sam
- My już musimy lecieć. Trzymajcie się – powiedział Callen.
- A my porozmawiamy później – rzucił jeszcze Sam na odchodne do Deeksa.
- Zapytaj kiedy siostra Debby mnie wykąpie – zwrócił się Marty do Kensi, ale tak głośno żeby G i Sam mogli to usłyszeć.

- Tak zdecydowanie wraca do siebie  -powiedziała Blye do wychodzących agentów.

***
Jednak plan nie był tak doskonały, nie dał rady dostać się do pokoju, alby dopaść swoją ofiarę, za dużo ludzi kręciło się w pobliżu aby bezpiecznie mógł wykonać zadanie. Schował się w schowku na odpowiednim piętrze, miał szczęście jego kryjówka była naprzeciw pokoju w którym znajdował się jego cel. Poczeka tu do zmroku, będzie mniej personelu i zero odwiedzających, będzie musiał pozbyć się tylko obstawy swojego celu, po to właśnie wziął nóż, sprytnie ukryty w pustej podeszwie buta. Wykona to zadanie, jego brat będzie z niego dumny.
***

CDN.

1 komentarz:

  1. Mój biedny Deeks ranny i jeszcze ktoś się na niego czai! Ale ekipa go uratuje! Super, że Angel się ruszył i poprawia i niech tak trzyma :) Bo chcę wiedzieć co dalej.

    OdpowiedzUsuń