Szpital Miejski 2 godziny
później
Dwie godziny po operacji Deeks w
końcu postanowił wrócić do żywych, co okazało się dla niego dość bolesne bo
wraz ze świadomością wrócił też straszny ból w klatce piersiowej.
- Ow – mogły usłyszeć na
powitanie Kensi i Susan, które cały ten czas siedziały w jego pokoju – Czyli
jednak nie umarłem, a miałem taki piękny sen – zaczął słabym, sennym głosem.
- Zaraz zawołam lekarza –
oznajmiła Sue i szybko wyszła z pokoju, dając tym samym Kensi możliwość
porozmawiania z Deksem, w końcu są partnerami.
- Jak się czujesz? – pierwsza
odezwała się Kensi
- Jakby mnie ktoś postrzelił…
- Nic dziwnego zważywszy na to,
że dwie godziny temu jeden z moich kolegów wyciągnął z pana 2 pociski –
przerwał rozmowę mężczyzna, lekarz sądząc po kitlu, który miał na sobie –
Jestem doktor Mark Sloan – przedstawił się – muszę pana przebadać i sprawdzić
opatrunki – zwrócił się do detektywa – jeśli mogę prosić panią o wyjście –
powiedział spokojnie do Kensi.
- Oh, tak oczywiście –
odpowiedziała trochę zmieszana agentka i skierowała się do wyjścia.
- Dobrze, jak się pan czuje,
panie Deeks? – zapytał Mark, gdy już zostali sami – I proszę o szczerość –
upomniał detektywa, dobrze zna ten typ ludzi, sam ma syna policjanta i wiele
razy musiał użyć podstępu aby dowiedzieć się jak Steve naprawdę się czuje.
- Obolały, zmęczony, jak to po
postrzale – odparł Deeks, słychać było w jego głosie nutę zmęczenia – Zaraz.
Sloan? Jest pan krewnym Steve’a Sloana?
- Jestem jego ojcem.
- No tak, coś wspominał, że jego
ojciec jest lekarzem.
- Znasz mojego syna?
- Poznaliśmy się podczas jednej
sprawy…
- Dobrze, ale teraz muszę pana
jeszcze przebadać – przerwał tą rozmowę Mark – a potem musi pan odpocząć.
Porozmawiamy kiedy indziej – powiedział dr Sloan, przystępując do badania
swojego pacjenta.
Tymczasem na zewnątrz sali Kensi
rozmawiała przez telefon z Callenem.
- Jesteś tego pewien?
/- Tak, Erick przesłał nam
nagranie z kamer. Zostań w szpitalu, pilnuj Deeksa./
- Jasne, ok. Do zobaczenia.
/- Trzymaj się/
Gdy agentka Blye odłożyła telefon
podeszła do niej porucznik Kozakiewicz, w ręce trzymała jakąś kartkę, wyglądało
to na listę. Sue widząc pytający wzrok Kensi pospieszyła z wyjaśnieniami.
- To lista osób z personelu
szpitala oraz jego znajomych i policjantów, których będziemy mogły przepuszczać
przez te drzwi – wskazała na salę w której leżał Deeks i podała kartkę Kensi –
Chief, to znaczy kapitan Sheridan rozmawiał już z panną Lange, razem ustalili,
że najlepiej będzie ustawić ochronę przed salą detektywa Deeksa. Na razie to
będziemy my, a później zobaczymy.
Chwilę później, okolice
parku
- To tutaj – oznajmił Steve –
gdzieś tu powinien być ten wóz…
- Jest tam – Kelly wypatrzyła
sedana – i chyba nawet widzę jednego z tych gości – wskazała parking przy
wejściu do parku. Rzeczywiście to był jeden z tych, Callen go rozpoznał z
nagrania.
- Ok. Kelly weź agenta Callena i
rozejrzyjcie się po parku, ten drugi pewnie gdzieś tu jest. Ja zajmę się tym
gościem – rozkazał partnerce Sloan.
- A ja nie mam tu nic do
powiedzenia? – wtrącił się G. Steve i Kelly popatrzyli tylko na siebie
porozumiewawczym wzrokiem.
- Nie! – odpowiedzieli równo.
- Dobra agenciku idziemy –
Donovan pociągnęła za sobą trochę osłupiałego Callena. G zaczął zastanawiać się
skąd u licha ona ma w sobie tyle werwy.
W czasie gdy Steve obezwładnił
niczego nie podejrzewającego bandziora przy aucie, Kelly i G nie mieli tak
łatwej roboty. Co prawda dość szybko znaleźli drugiego poszukiwanego, ale ten
też ich spostrzegł i zaczął uciekać. Pościg za nim skończył się gdy wybiegł z
parku na ulicę wprost pod koła rozpędzonego minivana. Zginął na miejscu.
Kelly i Callen opowiedzieli całą
historię Steve’owi. Sloan nie był z tego zbyt zadowolony, chciał dopaść obu
gości, którzy ośmielili się strzelać do policjanta, w dodatku tak dobrego jak
Deeks. On i detektyw Marty Deeks współpracowali przy kilku sprawach, zawsze
była to owocna współpraca. Nie byli przyjaciółmi, ale dobrymi kolegami po fachu
na pewno można by ich nazwać.
Komenda, 3 godziny później
Callen, Steve i Kelly zajęli się
przesłuchaniem strzelca, podczas gdy pozostali nadal siedzieli nad starymi
sprawami Deeksa.
Przesłuchanie podejrzanego,
którego schwytali nie wiele im dało. Został wynajęty, ale nigdy nie spotkał się
z klientem, ten kontaktował się z nimi telefonicznie, a kasę za robotę mieli
dostać w parku, ale najwidoczniej anonim, który ich wynajął nie kwapił się z
zapłatą za robociznę. Jedyna ciekawa informacja jaką udało im się uzyskać to
fakt, że mieli tylko postrzelić Deeksa, a nie go zabić.
Reszta ekipy kapitana oraz Sam
przeglądali stare sprawy Deeks całe pięć godzin i nic, kompletnie nic nie
znaleźli. Stara sprawa handlarza bronią – nic, sprawa była przejęta przez FBI;
Morderstwo matki i dwójki dzieci – morderca, ojciec siedzi w więzieniu poza tym
nie miał by funduszy na wynajęcie żadnych zbirów; Następnie seryjny morderca
„Snake” – siedzi w zakładzie psychiatrycznym, kompletnie stracił kontakt z
rzeczywistością… Przejrzeli akta 10 morderstw, 3 spraw z handlarzami narkotyków,
2 sprawy z handlarzami bronią i 1 podpalenie, ale nie znaleźli choćby malutkiej
podpowiedzi kto mógłby za tym stać.
- Poddaję się! – wykrzyknął, już
mocno sfrustrowany Matt – Może to wcale nie jest zemsta za którąś z tych spraw,
może chodzi o którąś z spraw NCIS.
- Może masz rację – podchwycił
temat Sam – Muszę zadzwonić do Hetty – wyją komórkę i wybrał numer, wstał i
wyszedł za drzwi aby spokojnie porozmawiać z przełożoną. W drzwiach minął się z
porucznik Donovan, która przyniosła wstępny raport z przesłuchana podejrzanego
z parku.
- Niewiele nam to dało, goście
zostali wynajęci. Wiemy tylko, że to mężczyzna. Niestety telefon, na który
dzwonił zleceniodawca zginął razem z drugim podejrzanym pod kołami samochodu –
zaraportowała Kelly – Co dziwne detektyw Deeks nie miał zostać zabity, gość
którego Steve aresztował w parku twierdzi, że nikt nie miał zginąć, ich
zlecenie dotyczyło postrzelenia detektywa Deeksa, sprzedawca zginął bo strzelec
spanikował.
- Świetnie, no po prostu świetnie
– zaczął się denerwować kapitan – Ktoś wynajmuje ludzi, żeby postrzelić
policjanta, przy okazji ginie niewinna osoba. O co tu chodzi?! – powiedział
bardziej do siebie niż pozostałych w pokoju. W tym czasie Sam wrócił do środka.
- Hetty kazała mi pojechać po
akta spraw w których Deeks brał udział. Będę za jakieś 15 minut – powiedział
tylko i pozbierał swoje rzeczy.
W tym samym czasie w sali
przesłuchań, już po wyprowadzeniu podejrzanego, zostali tylko Steve i Callen.
Ten drugi nie mógł już dłużej wytrzymać, coś nie dawał mu spokoju.
- Powiedz, poruczniku Sloan,
znasz Deeksa? – w końcu zadał pytanie.
- Poznaliśmy się podczas jednej z
spraw, nie jesteśmy wielkimi przyjaciółmi, ale dobrymi kolegami z pracy –
odpowiedział Steve.
- Nie wiesz może czy Deeks ma
jakąś rodzinę? – to drugie pytanie padło zanim G mógł pomyśleć co mówi. On tego
nie wie, a przecież się przyjaźnią, z drugiej strony Sloan zna go dłużej.
- Z tego co wiem to jego rodzice
nie żyją już od kilku lat, ale wspominał coś o siostrze, chyba mieszka z
rodziną w Kanadzie czy gdzieś – wyjaśnił Steve – Myślałem, że się przyjaźnicie
– powiedział jeszcze po chwili namysłu.
- Cóż dopiero zaczynamy naszą
znajomość – stwierdził G, sam nie wie czy chciał bardziej przekonać Sloana czy
siebie. Tak naprawdę wcześniej nie interesował się tym czy jego koledzy z
drużyny mają jakieś rodziny.
***
Wszedł do szpitala niezauważony,
zawsze tak pracował, wtapiał się w otoczenie, teraz było to o wiele prostsze, w
szpitalu roiło się od młodych studentów, którzy o tej porze roku zawsze
odbywają zajęcia teoretyczno-praktyczne w szpitalu. Zważywszy na jego młody
wiek i dość przeciętną, nie rzucającą się w oczy, przynajmniej w LA, twarz
łatwo mógł wmieszać się w grupę studentów, którzy akurat towarzyszyli doktorowi
Sloanowi. Plan wprost idealny, wmieszać się w otoczenie, dotrzeć do
odpowiedniego pokoju, wstrzyknąć ofierze truciznę, którą udało mu się przemycić
ze sobą, wrócić do grupy i przy pierwszej nadarzającej się okazji uciec ze
szpitala jak najdalej można. Tak to był idealny plan.
***
Szpital, sala detektywa Deeksa
- Jak się czujesz? – zapytał G
Deeksa. Razem z Samem wyrwali się na chwilę z komendy, na której przeglądali
wszystkie sprawy NCIS, w których uczestniczył detektyw, aby odwiedzić kolegę w
szpitalu.
- Mam dość! Czy wy wszyscy znacie
tylko to jedno pytanie? Słyszę je codziennie chyba ze sto razy.
- Dochodzi do siebie – zauważyła
nieco rozbawiona Kensi.
- To dobrze - stwierdził Sam
- My już musimy lecieć.
Trzymajcie się – powiedział Callen.
- A my porozmawiamy później –
rzucił jeszcze Sam na odchodne do Deeksa.
- Zapytaj kiedy siostra Debby
mnie wykąpie – zwrócił się Marty do Kensi, ale tak głośno żeby G i Sam mogli to
usłyszeć.
- Tak zdecydowanie wraca do
siebie -powiedziała Blye do wychodzących
agentów.
***
Jednak plan nie był tak doskonały,
nie dał rady dostać się do pokoju, alby dopaść swoją ofiarę, za dużo ludzi
kręciło się w pobliżu aby bezpiecznie mógł wykonać zadanie. Schował się w
schowku na odpowiednim piętrze, miał szczęście jego kryjówka była naprzeciw
pokoju w którym znajdował się jego cel. Poczeka tu do zmroku, będzie mniej
personelu i zero odwiedzających, będzie musiał pozbyć się tylko obstawy swojego
celu, po to właśnie wziął nóż, sprytnie ukryty w pustej podeszwie buta. Wykona
to zadanie, jego brat będzie z niego dumny.
***
CDN.
Mój biedny Deeks ranny i jeszcze ktoś się na niego czai! Ale ekipa go uratuje! Super, że Angel się ruszył i poprawia i niech tak trzyma :) Bo chcę wiedzieć co dalej.
OdpowiedzUsuń