No, udało mi się!
***
- Zostanę aresztowany – Przemknęło przez myśl Pecka – Zostanę aresztowany, przez przyjaciół! – Tylko ta jedna myśl
kołatała się po jego umyśle – Boże, dlaczego to muszą być właśnie oni?!
- Może byś tak w końcu wyszedł z
tej kanciapy – Z zamyślenia wyrwał go głos Sheridana – Czy może Tony na ci
pomóc – Jednak DiNozzo sam nie miał pojęcia jak się teraz zachować. Ani przez
myśl mu nie przeszło żeby zakuwać w kajdanki swojego brata.
- Kapitanie nie może pan go
aresztować! – W końcu odezwał się Ojciec Magill, który otrząsnął już się z
szoku, choć nadal był bardzo zdenerwowany.
- Ależ owszem mogę i powinienem –
Odparł szorstko kapitan.
- Ale… - Zaczął niepewnie Tony
odwracając się w stronę Sheridana.
- Ale tego nie zrobię –
Dopowiedział, już łagodnie, kapitan.
- Nie? – Pozostała trójka
wykrzyknęła jednocześnie w szoku.
- Nie, oczywiście, że nie –
Zaśmiał się Sheridan, w jego głowie właśnie uformował się pewien plan, który na
pewno spodoba się pozostałym tu zgromadzonym – Ale musimy porozmawiać, więc
może jednak wyjdziesz – Zwrócił się do Templetona.
Gdy Peck już wyszedł z składziku
i wszyscy znaleźli sobie miejsca siedzące kapitan Sheridan zaczął im wszystko tłumaczyć.
- Zacznę może od tego, że
naprawdę nie mam zamiaru nikogo aresztować – Uspokoił jeszcze raz porucznika i
księdza, którzy nadal siedzieli nieco spięci – Ale nie możemy cię tu zostawić –
Tu zwrócił się już bezpośrednio do Templetona – Decker nadal jest w mieście i
węszy. Wczoraj był na komisariacie i ucięliśmy sobie małą pogawędkę.
- Małą pogawędkę? – Wtrącił Tony –
To nie była mała pogawędka, raczej wielka kłótnia. Słyszała was cała komenda.
- No może i tak – Sheridan przyznał
mu rację po chwili zastanowienia – Tak czy siak, Decker tu jest i cię szuka,
podobno dostał cynk z tajemniczego źródła, że gdzieś się tu kręcisz. Zaproponowałem
mu pomoc jednak on odmówił, stwierdził, że to sprawa wojska i MP poradzą sobie
sami. Więc postanowiłem utrzeć nosa temu dupkowi…
- Kapitanie! – Oburzył się Ojciec
Magill – Proszę uważać na język!
- Przepraszam Ojcze, ale
półkownik Decker zasługuje na te miano – Odparł spokojnie kapitan – Tak więc,
uznałem, że będzie lepiej jeśli to ja… My – Poprawił się szybko spoglądając na
DiNozza – Że będzie lepiej jeśli to my cię znajdziemy i ukryjemy w bezpiecznym
miejscu.
- W bezpiecznym miejscu? To
znaczy gdzie? – Zainteresował się Peck.
- No na przykład w moim domu –
Odparł gładko Sheridan.
- W pańskim domu? – Zdziwił się
Ojczulek. Nadal niezbyt ufał tym ludziom, bądź co bądź to policjanci, a
Templeton to zbieg. Czy oni naprawdę chcieli zaryzykować swoje kariery dla
młodego porucznika? Co się za tym kryje?
I wtedy stało się coś czego Ojciec nigdy by się nie spodziewał.
- Zgoda, niech będzie – Templeton
tak po prostu się zgodził.
- Ale Templeton! – Ojciec próbował
wybić mu to z głowy.
- Spokojnie Ojczulku – Uspokoił go
Peck –Ufam tym ludziom. Pamięta Ojciec gdy przyjechał Ojciec na jeden ze zlotów
w Londynie, przedstawiłem wtedy Ojcu moich przyjaciół, moje przyszywane
rodzeństwo, to – Tu wskazał na młodego detektywa – Jest Anthony DiNozzo Jr. –
Na dźwięk swojego całego imienia i nazwiska DiNozzo się lekko skrzywił, wolał
gdy mówiono do niego po prostu Tony lub po prostu po nazwisku, nie cierpiał gdy
nazywano go Junior – A to – Ciągnął dalej Temp niezrażony reakcją przyjaciela –
Jest John Sheridan jeden z najlepszych koordynatorów misji jakiego dane mi było
poznać – Tu wskazał na kapitana.
- Nie powinieneś rozmawiać o tym –
Kapitan specjalnie położył większy nacisk na słowo „tym” – Z osobami
postronnymi.
- Och spokojnie – Uspokoił go
Peck – Ojciec Magill też był agentem.
- Ojciec był agentem? – Zdziwił się
Tony – Ale Ojciec jest… No Ojcem.
- Chyba nie sądziłeś młodzieńcze,
że urodziłem się księdzem – Odrzekł z lekkim rozbawieniem Ojczulek.
- To dzięki Ojcu Magillowi
trafiłem do CHERUBA – Wyjaśnił krótko Temp.
Nagle do gabinetu znów weszła
zdyszana siostra Ericka.
- Cóż znów się stało siostro –
Spytał spokojnie Ojciec.
- Wojsko przyjechało Ojcze –
Odparła siostra ledwo łapiąc oddech – Półkownik Decker chce przeszukać sierociniec.
- Decker już tu dotarł? –
Zaniepokoił się kapitan.
- Siostro – Ojczulek zwrócił się
do kobiety – Niech siostra zajmie czymś półkownika Deckera, zaraz tam przyjdę.
- Ja? – Zdziwiła się siostra –
Ale czym mam go zająć?
- Coś siostra wymyśli – Odparł spokojnie
ksiądz – Wierzę w siostrę! – Po tych słowach siostra Ericka wyszła z gabinetu.
- I co teraz – Zmartwił się Tony –
Oni nie mogą go tu zobaczyć – Wskazał na Pecka.
- Dobra zrobimy tak – Sheridan myślał
szybko nad jakimś planem ucieczki – Ty i Peck wyjdziecie przez okno…
- To okno się nie otwiera –
Przerwał mu z rezygnacją Temp.
- To wybijcie szybę – Powiedział
zniecierpliwiony kapitan – Wyjdziecie przez okno, a ja pójdę z Ojcem Magillem i
dowiem się co kombinuje Decker.
- Ok. – Powiedzieli równocześnie
DiNozzo i Peck.
Kapitan i Ojciec poczekali
chwilę, aż panowie uporają się z wybiciem szyby najciszej jak się da. Po ich
wyjściu oni sami opuścili gabinet używając do tego drzwi.
Temp i Tony wydostali się z
budynku dość sprawnie, na szczęście gabinet Ojca Magilla znajdował się na
parterze więc nie musieli zbytnio się gimnastykować. Teraz przed nimi była
trudniejsza część zadania, musieli przemknąć niezauważeni obok hordy MP, która
tłoczyła się przed sierocińcem.
- Może powinniśmy spróbować
tyłem? – Zaproponował Peck.
- Możemy – Odparł DiNozzo nadal
przyglądając się żołnierzom przed głównym wejściem – Prowadź, ty lepiej znasz
ten teren – Spojrzał na przyjaciela.
- Dobra – Peck chwilę się
zastanowił, przecież była taka możliwość, że na tyłach budynku też natkną się
na MP – Chodźmy – Zdecydował, że jednak zaryzykuje i poprowadził przyjaciela na
tyły.
Za domem dziecka znajdował się
mały lasek. Musieli się do niego przedostać jeśli chcieli wyjść z terenu
sierocińca. Szybko uporali się z przejściem na drugą stronę ogrodzenia i teraz
w końcu mogli odetchnąć z ulgą, bowiem znajdowali się teraz w cieniu drzew gdzie
nikt nie powinien ich już wypatrzeć.
- Wiesz może co jest po drugiej
stronie? – Zapytał spokojnie Tony.
- O ile dobrze pamiętam to druga
część lasu została zamieniona w park – Zamyślił się Temp – Za parkiem znajduje
się FORUM.
- Świetnie – Ucieszył się DiNozzo
– Teraz wystarczy, że załatwimy sobie jakiś transport i jesteśmy w domu – Na jego
twarzy pojawił się szeroki uśmiech, wiedział już doskonale kogo poprosi o podwózkę,
z tą myślą zaczął szukać odpowiedniego numeru w komórce.
- Tony, czekaj! – Zatrzymał go
Temp – Nie rozumiem – Powiedział ostrożnie.
- Czego nie rozumiesz? – Zdziwił się
Tony.
- Dlaczego ty i kapitan ryzykujecie
swoje kariery i wolność żeby mi pomóc? – W końcu powiedział to na głos.
-Ponieważ jesteś naszą rodziną –
Odparł Tony takim tonem jakby właśnie rozmawiał o pogodzie – Jesteś moim
bratem. Chyba nie chcesz żebym teraz zakuł cię w kajdanki i oddał w ręce
Deckera?
- Nie oczywiście, że nie, ale
niepotrzebnie się dala mnie narażacie – Powiedział półszeptem Peck.
- Nie potrzebnie? – Oburzył się
nieco DiNozzo – Posłuchaj Sheridan narażał swoje dobre imię, dla mnie, gdy przyjął
mnie do policji w LA. Większość gliniarzy nadal nie chce ze mną pracować.
Jedyne osoby które mnie nie gnoją na każdym kroku to Sue, Kelly i Matt, w
rezultacie im też się obrywa – Mówił spokojnie, ale w jego oczach było coś
takiego co nie pozwoliło Peckowi mu przerwać, zastanawiał się tylko co takiego
się stało, że policjanci z Los Angeles tak bardzo go nie lubią – Jeśli codziennie
narażają się na te obelgi dla mnie to z całą pewnością nie zostawią i ciebie.
- Ja nie wiem co powiedzieć – W końcu
wydusił z siebie Temp – Co się stało? – Po chwili zadał to pytanie.
- Co? – Tonego lekko zdziwiło to
pytanie, po chwili dotarło do niego, że przecież Peck nic nie wie o jego kłopotach
– Ach, to długa historia - Ta odpowiedź zaintrygował Templetona jeszcze
bardziej, chyba będzie uciąć sobie z przyjacielem długą pogawędkę.
W końcu ruszyli na przód, w
czasie ich cichej wędrówki Tony wysłał szybką wiadomość SMS do jednego z
przyjaciół. Gdy dotarli na parking przed FORUM samochód już na nich czekał.
- No witam panów – Powitała ich
uśmiechnięta od uch do uch Kelly.
- Kelly? Co? Jak? – Jej widok
bardzo zdziwił Templetona.
- Wysłałem jej SMS’a – Odparł Tony
klepiąc przy tym przyjaciela po plecach – Zawiezie nas do domu Sheridana.
- Tylko błagam powoli –
Powiedział półżartem-półserio Temp, dobrze pamiętał jakim kierowcą była Donowan,
istny szatan na drodze – Nie chcę zwrócić mojego śniadania.
- Postaram się – Kelly wyszczerzyła
ząbki i wsiadła do auta.
- Tył czy przód – Zapytał Tony
pozwalając przyjacielowi wybrać miejsce.
- Tył – Stwierdził bez chwili wahania
Peck – Łatwiej będzie się tam schować jeśli natkniemy się na wojsko.
- Racja – Przyznał DiNozzo – No to wskakuj.