poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 8

No w końcu mnie coś tchnęło ;) Nie mam pojęcia czy ktoś to jeszcze czyta... Pewnie nie zważywszy na tak dłuuuugą przerwę, ale mam ambicję ciągnąc dalej to opowiadanie, więc proszę oto kolejny rozdział.

***
Biegł ile sił w nogach i chociaż wiedział, że pościg jest ustawiony to nie mógł, nie odczuć tego dreszczyku… Ach te wspomnienia, Drużyna A uciekająca przed MP, Hannibal pogrywający z Lynch’em, Decker’em i Fulbright’em, ciągłe wygłupy Murdock’a, pesymizm BA’a, wspólne przekręty z Ray’em. To były dobre czasy, jednak już nie wrócą, Drużyna A została pionkami w grze Stockwell’a, ale Templeton Peck nie zamierza brać w tym udziału. Nie będzie marionetką w łapach chciwego drania, dlatego właśnie biegnie, biegnie ku wolności, właściwie ku jej namiastce, ale to też się liczy… prawda? Jest na miejscu, stary magazyn, zna jego układ na pamięć, przesiadywał tu godzinami uczył się go jak wiersza, wie co kryje się w każdym zakamarku tego miejsca… wie jak uciec…

Dzień wcześniej, dom Sheridanów:

- Wszystko jest zapięte na ostatni guzik – stwierdził z przekonaniem Chief
- Taak jutro przekonamy się czy damy rade – odezwał się Temp
- Wieczorem, razem z Mattem i Sue jedziemy do magazynu, żeby założyć ładunek – zakomunikował Rick
- Ładunek? Jeden? To wystarczy? – dopytywał się Jesse
- Tak ten ładunek to najnowsza technologia, mały, ale wystarczy odpowiednio go zamontować, na przykład na starej instalacji gazowej, tak jak my to zrobimy, a zmiecie cały magazyn z powierzchni ziemi. Najlepsze jest to, że po samym ładunku nie zostanie ani śladu – wyjaśnił przyjaciołom Matt
- Huh to niebezpieczna broń w rękach szaleńca – zauważył Tony
- Dlatego jedyne plany jak skonstruować takowe cacuszko są trzymane bezpiecznie w archiwum sami wiecie gdzie. Oh no i teraz też w głowie Ricka, ale tam raczej nikt się nie włamie – pocieszyła go Sue.

Wieczór, stary magazyn na wybrzeżu:

Trójka przyjaciół weszła do magazynu, rozejrzała się ostrożnie, po czym skierowała w kierunku starych rur w koncie pomieszczenia.
- Już bez dokładnego przyglądania się widać, że to zwykła prowizorka, pewnie gdyby dobrze przy nich pomajsetrować nie potrzebowalibyśmy tego ładunku – stwierdził Rick, przyglądając się rurkom.
- Może i tak – powiedział powoli Matt, usiłując umieścić ich zabawkę w odpowiednim miejscu – ale wole nie ryzykować, że podczas majstrowania przy tym czymś – tu skinął na zardzewiałe rurki – któreś z nas zapuka do Bram Raju.
- Z tego co czytałam o tym magazynie to instalacja była montowana na szybko, najpierw trzymano tu komponenty do maszyn przemysłowych, ale potem magazyn kupiła winnica, trzymali tu wina na eksport do Europy, cały czas ktoś musiał tu być i pilnować drogocennego płynu. Widać tu pozostałości po ścianach działowych, pewnie stoimy w miejscu pokoiku dla ochroniarzy tego obiektu – wyjaśniła Sue – prowizorka, ale przynajmniej jest jakaś instalacja gazowa.
- Trzymać wina w takim miejscu? Toż to zbrodnia! – oburzył się Rick.
- Wina leżały tu góra 2 dni czekając spokojnie na statek do Hiszpanii i Francji – uspokajała przyjaciela Suzan.
- Dobra gotowe, możemy się zmywać – zakomunikował Matt.

Nazajutrz

Od samego rana cała ekipa chodziła podenerwowana, każde z nich miało jakieś wątpliwości co do planu.
Przestudiowałem wszystkie dane medyczne Tempa, znam każdą chorobę i uraz jaki kiedykolwiek przeszedł! Więc dlaczego się tak denerwuje! Ciało jest spreparowane doskonale, uspokój się Travis, panikujesz. Już od samego rana Jesse nie mógł się skupić, cały czas myślał o tym co ma nastąpić w południe. To cud, że żaden z jego współpracowników nic nie zauważył.

Eksplozja miała nastąpić o 12, w samo południe. Na komendzie Kelly, Sue i Matt próbowali zajmować się wypełnianiem akt i przy okazji nie zdradzać swojego zdenerwowania przed niczego nieświadomymi kolegami z drużyny. Również kapitan był podenerwowany, cały czas patrzył na tablice z wizerunkami najbardziej poszukiwanych przestępców w stanie Kalifornia jak i  całym kraju. Twarz Pecka też tam była, Stockwell dotrzymał słowa i od razu gdy Temp urwał się z jego smyczy zawiadomił wszystkie organy ścigania w kraju, a że porucznik Templeton Peck wychował się, jak większość ludzi sądziła, w sierocińcu w Los Angeles, policja w LA była postawiona w stan gotowości. Dochodziła już 11.00 za chwile powinien zadzwonić telefon stojący na biurku Sheridana. Stella miała grać młodą studentkę, która podczas joggingu w portowej części miasta zauważyła podejrzanego osobnika kręcącego się nieopodal magazynów. Kapitan ma odebrać telefon, wysłuchać relacji i wysłać ludzi w tamten rejon, oczywiście będą to jego najlepsi ludzie, przecież to niebezpieczny zbieg. Po zbadaniu sprawy policjanci wezwą na pomoc lokalny oddział MP. Wszystko musi wyglądać jak najbardziej wiarygodnie. Kelly, Sue i Matt nie dawali po sobie znać, jednak kapitan wiedział, że w środku aż się gotują ze zdenerwowania. Tony był dziś w lepszym położeniu, miał dziś wolne, no właściwie jeśli chodzi o prace to miał wolne, bo w tej akurat chwili on i Rick przygotowują się do szybkiego i przede wszystkim niewidocznego przejęcia Templetona z wybuchającego magazynu.
W tej właśnie chwili rozdzwonił się telefon.
- Kapitan John Sheridan LAPD, słucham – Chief odebrał telefon, wysłuchał swojego rozmówce – już wysyłam tam ludzi – zakończył rozmowę i odłożył słuchawkę – no to się zaczęło, nie ma odwrotu.

Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Wszyscy są na miejscu. Zgodnie z planem Steve, Kelly, Sue i Matt pojechali sprawdzić zgłoszenie. Po wstępnym rozpoznaniu i znalezieniu tropu zbiega policjanci wezwali miejscową jednostkę MP, na czele której stał pułkownik Decker. Na wszelki wypadek sam kapitan Sheridan również pojawił się na miejscu, pod pretekstem chęci uczestniczenia w pojmaniu tak niebezpiecznego przestępcy jakim jest Peck.
Cały oddział MP i policji otoczył już magazyn, w którym ukrywał się porucznik Peck. Chwile później na miejscu pojawiła się ekipa z telewizji ZNN.
- Co to ma znaczyć?! – do filmowców podszedł szybkim krokiem  Decker z kilkoma swoimi ludźmi – To obława a nie jakieś telewizyjne show! – wściekał się pułkownik – Macie natychmiast się stąd zabierać!
- Ależ pułkowniku, to wielkie wydarzenie – zaczęła się sprzeciwiać reporterka – w końcu wojsku uda się schwytać jednego z członków Drużyny A, ludzie mają prawo to zobaczyć – tłumaczyła spokojnie reporterka, nieco przesłodzonym głosikiem. Decker już miał jej odpowiedzieć, gdy jeden z jego podwładnych szepnął mu coś szybko na ucho.
- Grrr! Dobra możecie zostać, ale będziecie stać tu! – w końcu z nieukrywaną niechęcią pułkownik zgodził się na towarzystwo ekipy ZNN – Jeśli któreś z was zbliży się do magazynu bez któregoś z moich ludzi, bądź policjanta każe was wszystkich aresztować. Czy to jasne panno… -teraz dopiero uświadomił sobie, że nawet nie bardzo kojarzy tą reporterkę.
- DiLane, Emma DiLane – pospieszyła z pomocą reporterka – to moja pierwsza taka wielka sprawa – powiedziała wyraźnie podekscytowana.
- Dobra, McAlister, Dwayn pilnujcie ich – rozkazał Decker dwóm żołnierzom stojącym za nim, po czym udał się na swoje stanowisko.

Kilka metrów dalej stał Chief i Suzan.
- Huh, już myślałam, że nie przyjadą – powiedziała z wyraźną ulgą Sue
- Ciszej nie chcemy przecież, żeby ktoś wiedział, że czekaliśmy na telewizje – skarcił swoją podwładną Sheridan
- Wybacz jestem zdenerwowana, mam nadzieje, że wszystko się uda – przeprosiła, już nieco ciszej, Kozakiewicz
- Ale masz racje, ja też bałem się że nie uda się ich tu ściągnąć – powiedział równie cicho kapitan
- Cóż widać Heyley potrafi być bardzo przekonywująca – uśmiechnęła się Sue – lepiej wracajmy na pozycje zanim Decker i na nas naskoczy – powiedziała jeszcze i skierowała się w stronę swojego miejsca.

Nikt nawet nie zwrócił uwagi na stojącego nieopodal, starego vana. Owszem Sue, Matt, Kelly i Sheridan wiedzieli, że ma tam być, ale byli zbyt zaaferowani obławą aby teraz się o to martwić, mieli pełne zaufanie do przyjaciół i wiedzieli, że nie nawalą. W furgonetce siedzieli Tony z Rickiem i spokojnie nasłuchiwali rozmów w szeregach policjantów i MP kłębiących się przed magazynem. Mieli wyznaczone dwa zadania na dziś, pierwsze, odpalić zdalnie ładunek równo o 12 i modlić się aby Temp zdążył uciec na czas, drugie to odebrać Tempa spod magazynu nim pył opadnie, tak aby nikt ich nie zauważył.
- No! Nareszcie – szepnął Tony, przyglądający się wymianie zdań reporterki ZNN i pułkownika Deckera, przez lornetkę – Już się bałem, że Hayley nie uda się tu ściągnąć telewizji.
- Hmm, ciekawe jak jej się to udało – zastanawiał się Rick, który teraz również oglądał zdarzenie przez lornetkę – Mam tylko nadzieje, że nie wpadnie im do głowy zakradnięcie się do magazynu.
- Są pilnowani przez dwóch MP, goście wyglądają na takich co wykonują swoją prace sumiennie, chociaż z tymi wścibskimi dziennikarzami nigdy nic nie wiadomo – stwierdził DiNozzo – Masz przygotowany sprzęt? – spytał jeszcze przyjaciela, odkładając lornetkę i zajmując miejsce przy sprzęcie nasłuchowym – zaraz zacznie się show.
- Mam wszystko przygotowane – odpowiedział Martinez, teraz także i on odłożył lornetkę i zajął się sprawdzaniem nadajnika i zdalnego detonatora – wszystko działa na sto procent, teraz tylko czekamy na odpowiedni moment.
- Oby wszystko się udało – westchnął Tony.

W tym samym czasie, Szpital Miejski:

W pokoju lekarzy siedział właśnie Jesse, który próbował wypełnić jakieś dokumenty, jednak nie potrafił się nad tym dobrze skupić. Do sali weszła Amanda i przysiadła się do Travisa
- Jesse! Dobrze się czujesz? Jesteś jakiś rozkojarzony – Amanda zaczęła uważnie przyglądać się Jessiemu.
- Czuję się dobrze, nic mi nie jest – zapewnił ją Jesse – Po prostu jestem trochę niewyspany – dodał szybko widząc, że Amanda tego nie kupuje – Muszę zanieść te papiery Normanowi – powiedział jeszcze po czym pozbierał papiery i wyszedł szybkim krokiem z pokoju. Amanda tylko pokręciła głową z zrezygnowaniem i zajęła się przeglądaniem jakiegoś czasopisma dla kobiet.
- O hej Amanda widziałaś Jessiego? – do pokoju wszedł doktor Mark Sloan
- Poszedł zanieść Normanowi jakieś papiery – odpowiedziała doktor Bentley – Martwię się o niego, jakoś dziwnie się zachowuje.
- Też to zauważyłem – przyznał Mark – powinniśmy go poszukać i dowiedzieć się co go gryzie – powiedział jeszcze po chwili namysłu.
Po drodze do gabinetu Briggsa spotkali doktora Jacka Stewarta, który wychodził właśnie z gabinetu doktor Hayley Hasagawa.
- Jack, coś nie tak? – zainteresowała się Amanda
- Rozmawiałem właśnie z Hayley. Jakoś tak dziwnie się zachowuje, znaczy no wiecie ona zawsze jest taka spokojna, poukładana, a teraz nie potrafi skupić się na zwykłej rozmowie. To naprawdę dziwne – powiedział Jack –Dokąd się wybieracie – zainteresował się po chwili.
- Martwimy się o Jessa, jest jakiś podenerwowany – wyjaśnił Mark.
- To podejrzane oboje zachowują się dziwne i Jesse i Hayley, jakby coś ukrywali – zastanawiała się Amanda.
- Może mają romans – rzucił pomysłem Jack.
- Przecież Hayley spotyka się z Mattem, a Jesse wzdycha potajemnie do Kelly – odparła na to Amanda tak jakby to była oczywista oczywistość.
- A ty skąd to niby wiesz? – zainteresował się Stewart.
- Nazwijmy to kobiecą intuicją – odparła tajemniczo Amanda.
Sloan przysłuchiwał się tylko tej wymianie zdań. Faktem było, że Jesse i Hayley zachowują się nietypowo, jednak Mark był przekonany z całą pewnością, że nie chodzi tu o żaden potajemny romans, ich dzisiejsze podenerwowanie ma zupełnie inne podłoże, a on musi się dowiedzieć jakie.

Jesse starał się jak tylko mógł unikać przyjaciół, nie miał ochoty ich oszukiwać, ale nie potrafił też ukryć swojego zdenerwowania całą tą sytuacją, cały poranek jego umysł tworzył katastrofalne scenariusze tego co miało się wydarzyć w południe. Dzięki niebiosom udało mu się uniknąć ich po wyjściu od Normana i teraz siedział sam w pokoju lekarzy próbując skupić się na przeczytaniu artykułu w jakimś czasopiśmie medycznym, niestety z marnym skutkiem. Nagle rozdzwoniła się jego komórka, spojrzał na wyświetlacz: NUMER ZASTRZEŻONY, kto mógł dzwonić do niego z zastrzeżonego, no nic odebrał telefon.
- Halo?
/- Jesse? Jesse Travis – spytał rozmówca/
- Tak. Ale kto pyta? – zaczął Jesse
/- Oh no tak, zapomniałem, pewnie mnie nie pamiętasz. Trevor Callahan, ja no cóż można powiedzieć wychowałem się w tym samym miejscu co ty – przedstawił się mężczyzna próbując też naprowadzić młodego doktora na właściwy trop tego skąd może go znać/
- Peryferia Londynu, szkoła? – zaczął kojarzyć Travis
/- Tak dokładnie – odpowiedział tamten z wyczuwalną ulgą – Mam bardzo ważną wiadomość, dla twojego przyjaciela, który według moich źródeł ukrywa się gdzieś w Los Angeles i ma teraz na karku MP i policje./
- Zamieniam się w słuch – stwierdził Jesse, zastanawiając się gdzie mógł wcześniej słyszeć nazwisko Callahan. Owszem znał gościa z kampusu, ale każdy agent CHERUBA po ukończeniu służby zmieniał nazwisko, najwidoczniej Trevor przybrał akurat nazwisko Callahan. Słyszał je niedawno… Polityka! Trevor Callahan to przecież jeden z doradców prezydenta, jeden z najważniejszych ludzi w kraju, zaraz po prezydencie! O co może chodzić?! – Chwila moment Trevor Callahan? Doradca prezydenta?
/- I tu mnie masz, tak przyznaje się – powiedział Trevor – Będę się streszczał… Kilka dni temu do kancelarii prezydenckiej wpłynął wniosek o ułaskawienie Drużyny A podpisany przez dyrektora CIA, dodatkowo dołączone były do niego dokumenty, które… niestety nie mogę powiedzieć czego dotyczyły, ale przekonały one prezydenta, który podpisał ułaskawienia. Kilka godzin temu decyzja została uprawomocniona, informacja niebawem zostanie przekazana do mediów./
- No ok., ale dlaczego dzwonisz akurat do mnie? – zadał nurtujące go pytanie Jesse.
/- Bo wiem, że się przyjaźnicie z Peckiem i wiem też, że mieszkasz w LA. Jestem prawie pewien, że nie zostawiłeś kumpla na lodzie i w jakiś sposób mu pomagasz –stwierdził z całą powagą Callahan./
- Zaczynam się bać – stwierdził Jesse.
/- To tylko moje wnioski, na szczęście nikt tu, poza mną, nie zna waszych powiązań – stwierdził Trevor  - Życzę powodzenia – dodał jeszcze na koniec i się rozłączył./
To była dziwna rozmowa, ale Jesse nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Wybrał numer Tonego i z niecierpliwością czekał aż ten odbierze.

Chwile później, stary van: 

- Jesse co się dzieje – odebrał dzwoniący telefon DiNozzo.
/- Zmiana planów! – stwierdził Travis – dostałem właśnie telefon od Trevora Cllahana./
- Callahana? Doradcy prezydenta, Callahana? – zdziwił się Tony.
/- Tak dokładnie – odpowiedział pospiesznie Jesse – powiedział mi, że Drużyna A właśnie otrzymała ułaskawienia!/
- O cholera – wymsknęło się Tonemu – i co teraz mamy niby zrobić? Dobra coś z Rickiem wykombinujemy. Na razie.
/- Trzymajcie się – pożegnał się Travis/
- Rick, musimy w trybie błyskawicznym wymyślić plan zastępczy – zakomunikował przyjacielowi DiNozzo.
- Co? Jaki plan zastępczy? – zdziwił się ten.
- Temp nie musi ginąć, Drużyna A dostała właśnie upragnione ułaskawienia – stwierdził Tony – Dzwoń do Chiefa, ja spróbuje jeszcze skontaktować się z Tempem – powiedział, po czym nie czekając na odpowiedź zaczął dzwonić do Pecka.
- Temp, dzięki bogu jeszcze cię złapałem – zaczął Tony – słuchaj, zmiana planów, przeciągnij trupa jak najbliżej wyjścia, nie będzie nam już potrzebny.
/- Co? Jak to? – zaczął martwić się Peck./
- Za dużo do wyjaśniania, tylko tyle, że jesteś wolny, nie musisz już ginąć – próbował jakoś wyjaśnić sytuacje Tony.
/- Wolny? Jestem wolny? Jak? Kiedy? – zaczął dopytywać się Temp./
- Stary skup się! Nie mamy czasu! Przeciągnij nieboszczyka jak najbliżej wyjścia, spróbujemy go z Rickiem jakoś stamtąd zabrać pod osłoną dymu – jednak na coś te gadżety Ricka się przydadzą pomyślał z rozbawieniem Tony spoglądając na maski wyposażone w filtr powietrza i gogle na podczerwień, dzięki temu będą mogli szybko i bez wpadania na innych podbiec do wejścia do magazynu i zabrać zwłoki.
/- A co ze mną będzie? – zainteresował się Temp./
- Zaczniesz uciekać z magazynu, jeśli uciekniesz to git, jeśli wpadniesz w łapy MP to i tak nie masz się już czym martwić – stwierdził ze spokojem Tony.
/- Taa bardzo śmieszne stary, bardzo śmieszne – odburkną Temp./
- Gdyby była taka możliwość, to byśmy ciebie też zgarnęli, ale musimy zabrać trupa, bo nikt nie będzie miał żadnego wyjaśnienia, na to skąd się tam wziął. Najlepiej było by rozbroić ładunek, ale nie ma na to czasu. Jeśli chcesz możesz zaryzykować i zostać z umarlakiem przy wejściu… Ale wiesz to ryzykowne – wyjaśnił całą sytuację Tony.
/- Ok., ok. rozumiem – zaczął uspokajać go Temp – Dobra zaczynajmy już ten cyrk – stwierdził jeszcze Peck i rozłączył się./
- Sheridan już wie – zakomunikował Rick odkładając swój telefon – Ma przekazać informacje reszcie.
- Ok. To za 5 minut zaczynamy przedstawienie – stwierdził  DiNozzo spoglądając na zegarek.

W tym samym czasie, Szpital Miejski:

- Hey Jess – przywitała się z przyjacielem Hayley, która właśnie weszła do pokoju lekarzy, widać było, że jest podenerwowana.
- Cześć – przywitał się Jesse – Zgadnij, kto do mnie przed chwilą dzwonił – był jakoś dziwnie szczęśliwy jak na okoliczności w jakich znajduje się ich przyjaciel.
- Jesse, nie mam nastroju na takie gierki.
- Otóż dzwonił do mnie doradca prezydenta, Trevor Callahan i powiedział mi, że Drużyna A została dziś ułaskawiona – wyjaśnił przyjaciółce Jesse – Co oznacza, że Temp jest wolny.
- Oh to wspaniale! – ucieszyła się Hayley – Ale co z naszym planem? – psycholog szybko spoważniała uświadamiając sobie, że ich plan „ukrycia” Pecka jest już niepotrzebny.
- Dzwoniłem już do Tonyego – uspokoił ją Travis – Powiedział, że coś wymyślą.

Godzina 11.59, stare magazyny:

Wszystko działo się jak na zwolnionym filmie, widział ze swojej kryjówki jak żołnierze otaczają magazyn, słyszał bicie własnego serca pomimo całego zgiełku wokół hali.

Wybiła 12.00

Równo z wybiciem 12 zaczął biec, niestety potknął się o jakiś kamień i runął na ziemię. W tym samym momencie usłyszał przeraźliwy huk, to magazyn właśnie wyleciał w powietrze, gdyby teraz wstał fala uderzeniowa zmiotłaby go z powrotem na ziemię, więc nawet się nie podnosił, ciężko było mu oddychać w całym tym dymie, nie chciał umierać, nie teraz przeleciało mu jeszcze przez myśl i stracił przytomność.

Gdy tylko usłyszeli wybuch wyskoczyli z vana i popędzili prosto do wejścia magazynu, z maskami Ricka było to banalnie proste pomimo całego tego dymu i kurzu unoszącego się w powietrzu. Pochwycili zwłoki i skierowali się do samochodu. Załadowali go do środka i odjechali. Mieli tylko nadzieję, że nie zostawili przyjaciela na pewną śmierć.

- Cholera co to było! – wrzeszczał rozwścieczony Decker – Do wszystkich jednostek! Wycofać się na bezpieczną odległość! Powtarzam! Wycofać się na bezpieczną odległość! – próbował przebić się przez cały ten zgiełk pułkownik wydając polecenia swoim ludziom – Kapitanie! – chciał zwrócić się do Sheridana, jednak ten mu przerwał.
- Dzwonie po straż pożarną – stwierdził spokojnie Chief, jednak w duchu był kłębkiem nerwów, nie miał zielonego pojęcia, czy wymyślony na szybko plan Tonego zdał egzamin, nie wiedział nawet czy Tempowi udało się uciec z magazynu zanim ten wybuchł.
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze – skwitował Decker i oddalił się do swoich ludzi.

Po 10 minutach na miejscu pojawiła się straż pożarna. Udało im się ugasić pożar dość szybko i po chwili można było już bezpiecznie zbliżyć się do zgliszczy magazynu. Straż, policja i MP przeczesywali teren w poszukiwaniu śladów, może Peck uciekł, trzeba też dowiedzieć się jak doszło do wybuchu.
- Pułkowniku! – dało się w końcu usłyszeć jednego z żołnierzy – Znalazłem! To chyba Peck – MP pochylał się już nad ciałem gdy podbiegli do niego policjanci i pułkownik Decker.
- Żyje?! – zapytała Kelly, kucając przy Templetonie.
- Czuje tętno! Słabe, ale jest! – stwierdził żołnierz.
- Dzwońcie po karetkę! – rozkazał Sheridan, które teraz też już pochylał się nad nieprzytomnym przyjacielem. Wytrzymaj jeszcze trochę, pogotowie już jedzie…

Po kilku minutach zjawiła się karetka, sanitariusze sprawnie poradzili sobie z załadowaniem poszkodowanego do ambulansu.
- Gdzie go zabieracie – zainteresowała się Sue.
- Do Szpitala Miejskiego – odkrzyknął jeden z sanitariuszy po czym zamknął tylne drzwi wozu, który po chwili ruszył na sygnale w stronę centrum.

CDN...

2 komentarze:

  1. No nareszcie! Stęskniłam się za bohaterami i to mocno. Nie ma to jak nagła zmiana planów. Cóż... najważniejsze by Temp był cały i mógł się cieszyć wolnością :) Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że Wen będzie dopisywał, nie foszył i da pisać Ci dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu kontynuujesz!! Trochę długo trzeba było czekać xd. Twojego bloga zaczęłam czytać ze względu na Toniego, ale podoba mi się taki crossover :D. Trochę pokręcone są tu więzi rodzinne ale mam nadzieje że szybo się unormują i bohaterowie będą mieć chwilę z rodziną :) (hmm, chyba już o tym wspominałam w poprzednik komentarzu xd)
    Rozdzialik fajny i nareszcie jakaś akcja z całą ekipą :D
    WENY, czasu i pomysłów :3

    OdpowiedzUsuń