niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 10

No to teraz coś dłuższego... Mam nadzieję, że się nie zanudzicie :D 
Został mi jeszcze jeden rozdział do przerobienia, a potem będą nowości ;)

***

Około godziny 18 wszyscy zaproszeni przybyli już do domu Sheridana, okazało się, że kapitan mieszka na tym samym osiedlu co Sloanowie. Dom był ładny, zadbany z małym ogródkiem od strony ulicy, natomiast od drugiej strony miał patio wychodzące na plaże. Na parterze znajdował się obszerny salon połączony z kuchnią, pomieszczenia były oddzielone jedynie prostokątnym półwyspem wystającym z ściany. Wystrój łączył w sobie elementy nowoczesności z klasycznym umeblowaniem. Po pomieszczeniu już roznosił się apetyczny zapach, a sam gospodarz przywitał przybyłych w fartuchu kucharskim. Ostatnimi gośćmi jacy zjawili się na progu Johna Sheridana byli Amanda z Ronem.
- Witajcie – przywitał swoich gości John – Wchodźcie śmiało – zaprosił ich do środka – Rozgośćcie się proszę.
Kolacja była naprawdę przepyszna, a i towarzystwo, pomimo faktu, że co poniektórzy, ledwo się znali, dopisało. W gronie zaproszonych znalazł się również, na prośbę Tonyego, agent Tobias Fornell, pozostali członkowie paczki próbowali dowiedzieć się dlaczego DiNozzo tak bardzo chce podzielić się ich tajemnicą z tym właśnie człowiekiem. Wtedy też były agent powiedział im w końcu kim był człowiek, który postawił go do pionu gdy jego, tak zwani, przyjaciele z NCIS się na niego wypieli.
- Dobrze skoro już wszyscy się najedli – Sheridan spojrzał po zebranych i uśmiechnął się lekko – Pewnie chcecie wiedzieć dlaczego was w ogóle zaprosiłem.
- No tak nie da się ukryć – stwierdził agent Fornell – zwłaszcza, że jednym z gości jest były zbieg – tu spojrzał znacząco na Templetona Pecka – bez urazy. Po prostu jestem ciekaw jak to się stało, że kapitan policji ma w gronie swoich znajomych porucznika Pecka.
- Tego również dziś się dowiecie – powiedział spokojnie John – Jednak to długa historia.
- Dobrze więc słuchamy – odparł już dość zaciekawiony Mark, zresztą nie tylko jego i Tobiasa ciekawiła ta cała sprawa, wszyscy byli zainteresowani co to ma wszystko znaczyć.
- To nie jest takie proste – wtrącił się do rozmowy Rick Martinez – zanim zaczniemy wszystko wyjaśniać, musimy was poprosić o podpisanie tej klauzuli – mówiąc to zaczął rozdawać zainteresowanym kartki A4 z odpowiednim tekstem klauzuli.
- Jakiej klauzuli? –wyraził swoje i nie tylko swoje, obawy Ron Wagner – Czy tu jest pieczęć MI5?
-Tak – odparł Jesse czym wywołał niemałe zdziwienie swoich przyjaciół ze szpitala – Proszę, po prostu podpiszcie, a wszystkiego się dowiecie.
- Nie możemy niczego wam powiedzieć dopóki tego nie podpiszecie – stwierdził Tony – Gdybyśmy to zrobili i nam i wam groziłoby więzienie lub nawet coś gorszego.
- Coś gorszego? – zaniepokoił się Jack – Jak co na przykład?
- Nie wiemy i wolelibyśmy się nie dowiadywać – odparła Kelly.
- No dobrze – powiedział w końcu Mark – nie wiem jak wy – tu zwrócił się do swojego syna i pozostałych przyjaciół – Ale ja zaryzykuję – mówiąc to złożył swój podpis w odpowiednim miejscu na dokumencie. Za jego przykładem poszli inni goście, tak że po chwili na stoliku do kawy leżała kupka pięciu egzemplarzy dokumentu. Brakowało jednego.
- Jest tylko jedna mała sprawa – powiedział powoli Fornell – Kilkanaście lat temu, kiedy zaczynałem pracę w FBI, przed moją pierwszą samodzielną misją dano mi do podpisania właśnie taki dokument – stwierdził ostrożnie, bacznie przyglądając się zebranym w salonie ludziom. Jeśli to oznacza to o czym teraz myśli, to Vance został największym idiotą na świecie w chwili gdy pozbył się DiNozza.
- Tak… emm, wiemy o tym – powiedział po chwili ciszy Tony.
- Wiecie? – zapytał Tobias – W takim razie sądzę, że moje przepuszczenia sprawdzą się. Ale może lepiej przedstawcie nam tą sytuację od początku.
- Tak, tak chyba będzie najlepiej – stwierdził kapitan Sheridan – Tylko od czego zacząć – sam tak naprawdę nie wiedział jak mają zacząć tą całą opowieść.
- To może lepiej powiemy wam na początek czym jest CHERUB – wtrąciła Hayley widząc, że nikt inny nie wie co powiedzieć – Otóż zalążki tej organizacji pojawiły się już podczas drugiej wojny światowej.
- Podczas drugiej wojny światowej wśród cywilnej ludności okupowanej Francji narodził się ruch oporu walczący z niemieckim okupantem – podjęła dalsze wyjaśnienia Sue – Do partyzantki zaciągało się też wielu nastolatków a nawet dzieci. Niektóre działały jako wywiadowcy i posłańcy, inne zaprzyjaźniały się z zmęczonymi wojną niemieckimi żołnierzami, by wyciągnąć od nich informacje umożliwiające sabotowanie działań wroga.
- Tak to bardzo ciekawy kawałek historii. – przerwał jej ten wywód Jack – Ale jak to się ma do Brytyjskich Służb Bezpieczeństwa no i do was?
- Już do tego przechodzimy, spokojnie – uspokajał go Matt, teraz on przejął dalsze wyjaśnianie – Brytyjski szpieg Charles Henderson pracował z francuskimi małymi żołnierzami prawie trzy lata. Gdy wrócił do kraju zdobyte doświadczenie we Francji wykorzystał  organizując grupę wywiadowczą złożoną z dwudziestu brytyjskich chłopców. Jednostka ta została nazwana CHERUB.
- Henderson zmarł w 46 roku, jednak stworzona przez niego organizacja nadal się rozwija – Hayley znów przejęła pałeczkę – Dziś CHERUB zatrudnia ponad dwustu pięćdziesięciu agentów, z których żaden nie ma więcej niż siedemnaście lat.
- Chcecie powiedzieć, że Służby Brytyjskie wykorzystują dzieci do niebezpiecznych zadań? – Steve już nie wytrzymał, to przecież jakiś absurd.
- Spokojnie to nie jest tak, że dzieciaki zostają wysłane w sam środek najniebezpieczniejszych spraw na świecie – stwierdził spokojnie Jesse – Od roku 1954 zostały wprowadzone nowe środki bezpieczeństwa; po pierwsze utworzono komisję do spraw etyki. Od tej pory każda misja młodych agentów musiała być zatwierdzona przez trzyosobowy zespół ekspertów. Po drugie wprowadzono minimalny wiek uprawniający do wykonywania misji – dziesięć lat i cztery miesiące. No i po trzecie zaczęto stosować bardziej rygorystyczne podejście do przygotowania agentów oraz wprowadzono trwające sto dni szkolenie podstawowe.
- No a od 56 roku szeregi CHERUBA zasiliły pierwsze dziewczyny – podjęła dalej Kelly – Na początek tylko pięć w ramach eksperymentu. Okazało się, że dziewczyn dają sobie świetnie radę. W ciągu roku ich liczba zwiększyła się do dwudziestu, a w ciągu kolejnych lat zrównała się z liczbą chłopców. Och no i każdy z agentów jest sierotą bądź też dzieckiem opuszczonym przez rodzinę.
- Musicie wiedzieć również, że od chwili powstania CHERUB stracił, tylko, albo aż, czterech agentów – powiedział Temp – To w porównaniu z innymi agencjami niewielka strata.
- Może – stwierdziła ostro Amanda, może trochę zbyt ostro – Ale to były dzieci, tylko dzieci.
- Tak to były dzieci, ale wiedziały co robią, znały ryzyko – odparł na to Tony – W dzisiejszych czasach, każdy agent ma prawo odmówić udziału w misji, a także w każdej chwili, w czasie jej trwania zrezygnować z dalszego udziału.
- Jakoś nadal nie jestem do tego przekonany – uznał Ron.
- Najważniejszą kwestią tego wszystkiego jest niezaprzeczalny fakt, że gdyby nie CHERUB nie byłoby tu żadnego z nas – w końcu odezwał się Rick.
- Co masz na myśli? – zdziwił się Mark.
- To, że odkąd pamiętam mieszkałem w domach dziecka, albo rodzinach zastępczych –ciągnął Martinez – w wieku 9 lat zostałem „namierzony” przez CHERUBA. Pamiętam to jakby było to wczoraj. Psycholog sierocińca w którym wtedy mieszkałem, Irene McNill, wzięła mnie do swojego gabinetu i zaczęła niby zwykłą rozmowę, podała mi do picia herbatę… obudziłem się w zupełnie nieznanym mi miejscu, potem dopiero okazało się, że przespałem cały lot z San Francisco do Londynu…
- Przecież to porwanie! – przerwał mu Fornell.
- Tak w sumie to jakby teraz na to spojrzeć, to było to pewnego rodzaju porwanie – przyznał Rick – Ale gdybym nie znalazł się w CHERUBIE… Gdyby nie to, jak to pan ujął, agencie Fornell, porwanie, to z pewnością by mnie tu dziś nie było. Byłem dzieciakiem z sierocińca, bez żadnych perspektyw na przyszłość. Dzięki tej organizacji skończyłem szkołę.
- CHERUB to nie tylko agencja to także dom dla takich dzieciaków jakimi my byliśmy – wtrąciła Sue – To także szkoła na wysokim, bardzo wysokim, poziomie.
- Tak dzięki temu, każde z nas i wszyscy inni wychowankowie CHERUBA mają otwarte drzwi do praktycznie każdej szkoły jaką by sobie wymarzyli – mówił dalej Rick – Ja po skończeniu 17 roku życia wybrałem się na wydział prawa na Oksfordzie. Jednak po dwóch latach studiów dotarło do mnie, że jednak to nie ta droga, wróciłem do Stanów i zostałem agentem CIA. Teraz wiem na pewno, że gdyby nie czas spędzony w CHERUBIE nie zdałbym testów na agenta – zakończył swoją historię Rick – No i zyskałem tam rodzinę – tu spojrzał na swoich przyjaciół i się uśmiechnął, gdyby cofnąć czas nie zmieniłby niczego.
- Ale zaraz – po chwili zastanowienia odezwał się w końcu Jack – Przecież twój ojciec żyje Jesse.
- No tak, żyje, ale po śmierci mamy nie zajął się mną, a innej rodziny nie miałem – odparł na to Travis – Po tym jak zostawił mnie z nianią na cały miesiąc i kiedy o mało nie zginąłem odebrali mu prawa rodzicielskie, a ja trafiłem do domu dziecka – podjął opowieść Jesse – nie byłem zbyt silny, ale za to byłem bardzo szybki, no i dobrze się uczyłem. Kiedy miałem chyba 9 lat została zorganizowana wycieczka do Londynu, wszystkie dzieciaki w wieku od 7 do 12 lat mogły pojechać. Zapisało się wiele dzieciaków, ja też – wspominał Jess – Jak teraz tak o tym myślę to nie była to zwykła wycieczka. Nie tylko zwiedzaliśmy Londyn i jego okolice, ale też rozwiązywaliśmy testy, było to w ciągu roku szkolnego więc nikogo to za bardzo nie dziwiło, bardziej interesowało nas wyjście na tor przeszkód po którym pozwolono nam pobuszować. Potem dopiero okazało się, że był to misternie ułożony sprawdzian naszej wiedzy i kondycji fizycznej… Zdało go zaledwie pięcioro z nas. Po wprowadzeniu całej naszej piątki w całą tą sprawę dano nam wybór albo wstąpić w szeregi CHERUBA, albo możemy wrócić do Stanów z resztą grupy. Dwie dziewczyny zrezygnowały i wróciły więc została nas tylko trójka. Tak trafiłem do CHERUBA, tam też dowiedziałem się, że tata tak naprawdę jest agentem CIA. Po skończeniu szkoły i Cherubinowej kariery wróciłem do Stanów, zamieszkałem tu w Los Angeles i poszedłem na studia medyczne – skończył swoją opowieść Jesse.
- Woo zaraz, chwila – zainteresował się Steve – Czyli chcesz powiedzieć, że wiedziałeś, że Dane jest z CIA?
- Tak w sumie tak – odparł Jesse.
- Nie tylko jego ojciec jest agentem CIA – stwierdził Tony – Mój „kochany” tatuś okłamywał mnie przez cały ten czas, do 12 roku życia, żyłem w przekonaniu że jest zwykłym biznesmenem, który po prostu chciał mieć idealnego synka, który zajmie kiedyś jego miejsce – w jego głosie można było wyczuć rozgoryczenie – Prawdopodobnie gdyby nie major Logan ze szkoły wojskowej na Road Island, wylądowałbym w domu dziecka albo nawet w poprawczaku. Kiedy ojciec zrzekł się praw rodzicielskich wpadłem w szał, chciałem uciec ze szkoły, powstrzymał mnie właśnie major Logan.
- Zaraz Logan? – zaciekawiła się tym Amanda – Czy to nie nazwisko Stelli? – Spojrzała na młodą dziewczynę, która drzemała spokojnie na wielkim skórzanym fotelu.
- Tak Daniel i Joan Logan byli jej rodzicami, zginęli w wypadku samochodowym gdy Stella była jeszcze mała. Jako jej ojciec chrzestny jestem również jej opiekunem prawnym do ukończenia przez nią pełnoletniości – odpowiedział DiNozzo.
- Czy ona… - zaczął zastanawiać się na głos Mark.
- Tak ona również była w  CHERUBIE – odpowiedział Tony, na jeszcze nie zadane pytanie.
- Ok. to może dokończ swoją historię DiNozzo – ponaglił byłego agenta Fornell.
- Tak… na czym to ja stanąłem? Ach tak… Major Logan przyłapał mnie gdy w nocy próbowałem przekraść się przez ogrodzenie. Wziął mnie do swojej kwatery i najpierw zrobił mi kazanie na temat regulaminu szkoły i takich tam, a potem powiedział, że jestem najbardziej bystrym i upartym chłopcem jakiego miał przyjemność spotkać w tej szkole. Wtedy też zaproponował mi małą wycieczkę, zaplanował ją na weekend, nawet nie miałem pojęcia, że jedno zwykłe „Ta jasne i tak nie mam co robić” zmieni moje życie na zawsze. Okazało się, że to wcale nie była mała wycieczka, a wyjazd do Londynu. Do dziś nie wiem czy zasnąłem w samolocie sam, czy major podał mi jakiś środek nasenny. Obudziłem się w nieznanym mi miejscu; Logan był tam gdy się przebudziłem, wyjaśnił mi wszystko i zaproponował miejsce w CHERUBIE. Prawdopodobnie gdybym odmówił trafiłbym do domu dziecka więc przyjąłem ofertę. Po roku spędzonym w CHERUBIE dowiedziałem się pewnych rewelacji o mojej rodzinie. Dowiedziałem się, że ojciec jest agentem CIA i że mam starszego, przyrodniego brata ze strony ojca. Kiedy skończyłem 17 lat wróciłem do Stanów, przez jakiś czas rozważałem karierę sportową, ale po złamaniu nogi nie miałem szans na zawodowstwo. Wstąpiłem do akademii policyjnej po jej skończeniu przenosiłem się z wydziału do wydziału, aż w Baltimore spotkałem Gibbsa i tak znalazłem się w NCIS. A jak moja przygoda z tą agencją się skończyła wolę nie wspominać – zakończył swój wywód Tony.
- A wy? – Amanda zwróciła się teraz do rodzeństwa Kozakiewicz – Jaka jest wasza historia? – zawsze, odkąd tylko ich poznała, była tego ciekawa.
- Nasza? – zastanowiła się Sue – Nie pochodzimy z Stanów, jak reszta, choć mamy obywatelstwo…
- Pochodzimy z Polski – wtrącił Matt – urodziliśmy się i mieszkaliśmy w Krakowie do 4 roku życia…
- Po wypadku rodziców trafiliśmy do domu dziecka – powiedziała Sue – Po dwóch miesiącach Matt został adoptowany, a ja zostałam sama…
- Nie wiemy dlaczego nas rozdzielono, ale tak się stało – dopowiedział Matthew.
- Po kilku tygodniach ja też zostałam adoptowana – znów wtrąciła Susan – Ja zamieszkałam w Katowicach z bardzo miłymi ludźmi…
- Ja nie miałem tyle szczęścia – stwierdził Matt – Okazało się, że ludzie którzy mnie adoptowali zrobili to tylko dla pieniędzy, które wypłacało im państwo za każde przygarnięte dziecko. Przez dwa lata mieszkałem w starej kamienicy. Potem tą sprawą zainteresowała się opieka społeczna i znów trafiłem do dom dziecka, w którym spędziłem prawie rok. Tam zacząłem interesować się techniką i komputerami, przeczytałem wszystkie czasopisma komputerowe jakie, w ten czy inny sposób, udało mi się zdobyć. Nie mam pojęcia czy to właśnie to zwróciło uwagę jednego z agentów CHERUBA, który był akurat na misji rekrutacyjnej, czy może coś innego. Faktem jest, że zwróciłem na siebie uwagę i zostałem zwerbowany do CHERUBA i po kilku dniach wylądowałem w Londynie. Po skończeniu 17 lat uznaliśmy z Sue, że chcemy wyjechać do USA no i tak się tu znaleźliśmy – zakończył swą opowieść Matt – Władze CHERUBA załatwiają obywatelstwo jakie się chce, dzięki temu, że ich agenci działają nie tylko na Wyspach, ale na całym świecie – wyjaśnił jeszcze, widząc zaciekawione spojrzenia zebranych.
- Co to jest misja rekrutacyjna? – zainteresował się Jack.
- To jedna z najmniej lubianych misji każdego z Cherubinów – odparła Sue – Dzieciak jest wysyłany do domu dziecka i tam musi znaleźć potencjalnego kandydata na agenta. Czasem taka misja może trwać i cały rok. To dość powszechny sposób rekrutacji. Sama byłam na kilku takich misjach w czasie mojej pracy dla CHERUBA.
- Myślałam, że zostałaś adoptowana – wtrąciła Amanda – Więc jak trafiłaś do tej agencji?
- Tak zostałam adoptowana – odpowiedziała Susan – I było mi tam naprawdę dobrze, ale niestety… - zawiesiła na chwilę głos, to było jedno z tych wspomnień o których wolałaby nie opowiadać, ze względu na ból jaki się z nim wiązał – Moi przybrani rodzice zginęli podczas napadu na bank, po tym znów trafiłam do domu dziecka. Stamtąd trafiłam do CHERUBA. Właściwie przez przypadek. Irene McNill była wtedy z wizytą u dyrektorki sierocińca i tak jakoś się złożyło, że wciągnęła mnie w rozmowę. Widocznie stwierdziła, że nadaję się na agentkę. W Londynie po prawie trzech latach rozłąki znów spotkałam się z bratem – spojrzała na Matta i się uśmiechnęła, jest naprawdę wdzięczna losowi, że znów wtedy ich połączył – Po tym jak skończyłam 17 lat wyjechałam z Mattem do USA.
Na moment w pokoju zapanowała cisza, goście musieli to wszystko spokojnie przemyśleć, zostało im do wysłuchania jeszcze kilka historii, a już nie wiedzieli co o tym wszystkim myśleć, cała ta sytuacja była bardzo dziwna. W końcu ciszę przerwała Hayley
- Zostałam sierotą w wieku 8 lat – zaczęła swą opowieść Hayley – Urodziłam się na Oahu, ale to już wiecie. Trafiłam do domu dziecka na wyspie, spędziłam tak kolejny rok… Heh to zabawne, dopiero teraz, po tylu latach, uświadomiłam sobie, że psycholog dzięki której znalazłam się w CHERUBIE to ta sama osoba, która ściągnęła tam Ricka i Sue – Irene McNill.
- Fakt, ale jakoś tego wcześniej nie skojarzyłam –przyznała Susan.
- Ani ja – przytaknął Rick – Ale to naprawdę zabawne.
- Ciekawa jestem czy jest tego świadoma – zastanowiła się Hayley – To znaczy, tego, że dzięki niej się znamy – zwróciła się do dwójki swoich przyjaciół, tamci wzruszyli tylko ramionami dając do zrozumienia, że nie mają pojęcia – Ale wracając do mojej historii. Właśnie tak trafiłam do CHERUBA, dzięki tej psycholog. Po skończeniu 17 lat wróciłam na Oahu i zaczęłam studia na Uniwersytecie Hawajskim na wydziale psychologii. Gdyby nie lata spędzone w CHERUBIE z pewnością nie miałabym żadnych szans na dostanie się tam. CHERUB nie tylko szkoli dzieci na świetnych agentów, ale zapewnia również wykształcenie o którym niektórzy mogą tylko pomarzyć.
- Z tego co mówicie to wcale nie jest to takie złe – stwierdziła Amanda – Chociaż nadal nie mogę sobie wyobrazić dzieci jako szpiegów.
- I o to właśnie chodzi – stwierdziła Kelly – Nikt nie podejrzewa dzieci o szpiegostwo. Wiele rzeczy uchodzi im na sucho.
- Hmm, chyba wiem o czym mówisz – odparł Fornell – Miałem wątpliwą przyjemność poznać jednego z takich agentów na mojej pierwszej samodzielnej misji. To właśnie przed nią musiałem podpisać taką klauzulę. Dzieciak przyleciał na lotnisko w Waszyngtonie z całym arsenałem, jakby wybierał się na wojnę, ale ochrona lotniska przepuściła go bo był tylko małym chłopcem.
- Oj tak pamiętam to dobrze – powiedział Tony – Niezłą miałeś minę jak zobaczyłeś całą tą broń – na wspomnienie tego wydarzenia roześmiał się.
- To byłeś ty? – zdziwił się Tobias – Wiedziałeś, że się spotkaliśmy wtedy i pomimo tego gdy Gibbs nas sobie przedstawiał, w ogóle się z tym nie zdradziłeś?
- Nie mogłem – odparł krótko DiNozzo.
- To teraz już przynajmniej wiem dlaczego tak mi działasz na nerwy – skwitował Fornell – Byłeś naprawdę męczącym dzieciakiem, ale dorosły jesteś jeszcze gorszy.
- Och ty nawet nie wiesz na co mnie jeszcze stać – uśmiechnął się zawadiacko Tony.
- Fajnie – przerwał im tą miłą wymianę zdań Ron – Ale może teraz Kelly nam o sobie opowie – zwrócił się do młodej dziewczyny, był tego ciekaw, słyszał wcześniej, że niewiele pamięta ze swojego wczesnego dzieciństwa.
- W sumie niewiele pamiętam z tego co było przed CHERUBEM  - zaczęła niepewnie Kelly, było to dla niej frustrujące, chciałaby w końcu coś sobie przypomnieć, ale straciła już na to nadzieję – Zostałam uratowana przez jedną z Cherubinek. Miałam wtedy chyba 9 lat. Byłam jedną z wielu dziewczynek przetrzymywanych gdzieś w lasach niedaleko Londynu przez handlarzy żywym towarem. Psycholog, który zajmował się mną po tym wydarzeniu stwierdził, że straciłam pamięć na skutek traumatycznych przeżyć. Jak dotąd nie odzyskałam tych wspomnień. Nie pamiętam mojego prawdziwego nazwiska, rodziców, a nawet daty urodzenia. Zarząd CHERUBA starał się znaleźć moją rodzinę. Nie ograniczali się tylko do Wielkiej Brytanii, szukali na całym świecie, ale nie mając praktycznie żadnego punktu zaczepienia, to jak szukanie igły w stogu siana. Więc zostałam w CHERUBIE, tam poznałam Tempa, Tonyego, Hayley, Sue, Matta, Jessiego i Ricka, którzy potem stali się moją zastępczą rodziną. Po ukończeniu 17 lat wyjechałam do Stanów, nie wiem dlaczego ale coś mnie tu ciągnęło – zakończyła Kelly.
- I naprawdę nic nie pamiętasz? – zaciekawił się Mark, to naprawdę interesujący przypadek.
- Czasami mam taki jeden sen – odparła Kelly – Myślę, że to chyba był wypadek samochodowy, jakaś kobieta woła mnie, ale wszystko jest zamazane i takie odległe. Nie wiem czy to jest jakieś wspomnienie, czy tylko zwykły koszmar.
I znów w pokoju nastała, trochę niezręczna, cisza.
- Chyba została nam jeszcze jedna historia do usłyszenia – powiedział po chwili Fornell, zwracając swoją uwagę na Templetona.
- Tak na to wygląda – poparł partnera Wagner i również spojrzał wyczekująco na Pecka.
- Ok., ok. już tak nie naciskajcie – uspokajał ich Jack, choć też był ciekaw historii gościa, który przez 9 lat umykał wojsku i federalnym.
- Hmm… Od czego tu zacząć – zamyślił się Peck – Właściwie moje najstarsze wspomnienie jest dość mgliste, ogień, wszędzie płomienie i gryzący dym… Dopiero po wstąpieniu do CHERUBA dowiedziałem się, że zostałem oddany do domu dziecka przy alei Hoppera jeszcze jako niemowlę.
- Ale ten sierociniec spłonął – powiedział Mark.
- Tak to właśnie moje najwcześniejsze wspomnienie, ten pożar – odparł Temp – Nie wiem jak wydostałem się z płonącego budynku, ale jakoś mi się to udało. Przez kilka kolejnych dni spałem na ulicy, nie mając pojęcia co się wokół mnie dzieje i co mam robić. Miałem wtedy tylko pięć lat. W końcu doszedłem w okolice sierocińca Matki Boskiej Miłosiernej. Ojciec Magill zajął się mną, znalazło się tam dla mnie miejsce – na to wspomnienie lekko się uśmiechnął – Miałem wtedy na imię Alvin Brenner.
- Alvin? – pochwycił Steve – Jak ta wiewiórka? Em wybacz, ale jakoś to imię nie pasuje do ciebie. Znaczy w sumie nie znam cię zbyt dobrze ale…
- Dobra już nie kończ – przerwał mu Jesse – Bo zaczynasz się pogrążać – wyszczerzył się do przyjaciela.
- Tak wiem, że to imię do mnie nie pasuje – stwierdził były wojskowy – Próbowałem zmienić je kilka razy… Był Al Brennan, Al Peck, Holms Morrison i Morison Holms.
- Ale teraz nazywasz się Templeton Peck – zauważył Steve.
- Bo w CHERUBIE każdy młody agent musi zmienić swoją tożsamość, na wypadek gdyby ktoś próbował dociec prawdy na temat dziwnych zbiegów okoliczności i zniknięć dzieci. Jako Cherubin nazywałem się inaczej, a teraz przyjąłem imię Templeton Peck.
- Ale wy nazywacie się tak jak wcześniej – zaciekawił się Mark.
- Każdy agent CHERUBA ma wybór, albo wrócić do poprzedniej tożsamości, albo przybrać jakąś nową – wyjaśnił Tony – Ja i z tego co wiem Jesse też, wróciliśmy do naszych prawdziwych nazwisk ze względu na naszych ojców. Oboje są agentami CIA i mogliby wpaść na pomysł naprawienia starych błędów.
- Mój już raz próbował – wtrącił Jesse – I cieszę się z tego.
- Nie dało się nie zauważyć – skwitowała Amanda – przez cały tydzień o niczym innym nie mówiłeś.
- Tak to prawda – przyznał jej racje Mark.
- No ale wracając do mojej historii – zaczął znów Peck – Nie miałem pojęcia, że wszystkie moje dziecięce wybryki przykuły szczególną uwagę Ojca Magilla. To on właśnie skierował mnie do CHERUBA.
- Czy to oznacza, że były agent został księdzem? – zdziwił się Fornell.
- Tak Ojciec Magill też był Cherubinem, podobno już w wieku 16 lat poczuł powołanie – odparł Temp – A przynajmniej tak mi mówił. Od razu po zakończeniu kariery agenta wstąpił do seminarium – Peck naprawdę wiele zawdzięczał temu człowiekowi. To on go ukierunkował i wskazał właściwą drogę. Nawet pomagał Drużynie gdy ta uciekała przed wojskiem, choć reszta nawet o tym nie wiedziała – Gdyby nie on pewnie skończyłbym w poprawczaku, a może i na cmentarzu. Tak czy siak trafiłem do CHERUBA, a po skończeniu 17 lat wróciłem do Los Angeles i zacząłem chodzić do miejscowego college’u. Tam właśnie poznałem swoją pierwszą prawdziwą miłość, albo tak mi się przynajmniej wydawało. Leslie była naprawdę piękną dziewczyną, chodziliśmy ze sobą dwa lata i w końcu postanowiłem się jej oświadczyć. Niestety, jej ojciec wybrał już dla niej inną drogę życiową, więc ona, nie chcąc sprzeciwiać się ojcu, nie przyjęła moich oświadczyn. Kilka lat temu się z nią spotkałem, jest teraz siostrą zakonną. Po tym jak mnie zostawiła rzuciłem college i  wstąpiłem do wojska. Tam trafiłem do oddziału pułkownika Johna "Hannibala" Smitha. Pod koniec II Wojny w Zatoce dostaliśmy zadanie odcięcia dostaw pieniędzy, innymi słowy napad na bank. Wszystko szło dobrze, ale nikt nie przewidział, że wróg podejmie ostrzał na bazę. W nalocie zginął generał West, tylko on wiedział o planie napadu, bez jego oświadczenia zostaliśmy uznani za zwykłych złodziei, którzy chcieli wzbogacić się na wojnie. Nie bardzo widziało nam się siedzenie za kratkami więc zaczęliśmy uciekać. Potrzebowaliśmy pieniędzy więc podejmowaliśmy się różnych prac jako najemnicy. Po jakimś czasie na nasz trop wpadła dziennikarka Amy Amanda Allen, została nieformalnym członkiem Drużyny A, trzeba było jej przyznać, że ma głowę na karku i nie raz dzięki jej interwencji udawało nam się uciec… Wybaczcie, że się tak tym przechwalam – zwrócił się do agentów FBI.
- Na szczęście Drużyna A to nie nasza broszka – zauważył spokojnie Fornell, tak naprawdę bawiło go, że czterech ludzi, pięciu licząc kapitana Murdocka, tak długo wodziło za nos Żandarmerię Wojskową.
- Niestety po 8 latach ukrywania się wpadliśmy w łapy byłego agenta CIA, Hunta Stockwella. Nie wydał nas wojsku, ale zrobił sobie z nas prywatną drużynę od zadań specjalnych. Po pół roku miałem już tego dość więc dałem nogę, zgodnie z obietnicą Stockwell wysłał za mną cały szwadron swoich ludzi i zawiadomił wojsko, że widziano mnie niedawno. Na szczęście mam świetnych przyjaciół, którzy nie zostawili mnie w potrzebie… – przerwał i spojrzał na swoją paczkę, nie wiedział czy może opowiedzieć o tym jak zaplanowali całą tą akcję z wybuchem.
- Musimy jeszcze coś wam powiedzieć – zaczął Sheridan.
- Ten wybuch pod koniec lata – podjął Matt – Był zaplanowany.
- Jak to zaplanowany? – zapytali wszyscy chórem.
- Tak to był pomysł jak w końcu raz na zawsze skończyć tą wojskową nagonkę na mnie – odparł Temp.
- Chciałeś zginąć?! – zapytała z niedowierzaniem Amanda.
- Nikt nie miał ginąć – uspokoił ją Jesse – Znaczy nie naprawdę. To miało wyglądać tak jakby Temp tam zginął, a w rzeczywistości miał przybrać nową tożsamość.
- Znowu? – zaśmiał się Jack.
- Tak znowu – zaśmiał się również Rick – Ale w ostatniej chwili dostaliśmy, a raczej Jesse dostał, telefon od Trevora Callahana, który poinformował nas o ułaskawieniu Drużyny A. Więc musieliśmy jakoś to odkręcić. Niestety nie dało się już powstrzymać wybuchu. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
- Trevor Callahan? – dopytywał się Tobias – Doradca prezydenta? Ten Callahan?
- Tak ten sam – przyznał Jesse.
- Macie takie znajomości? – drążył temat Fornell.
- Na to wychodzi – stwierdziła Kelly – Wiele ważnych bądź sławnych ludzi było Cherubinami.
- Tak – przytaknął jej Tony – ale jednak większość z nich stara się nie wychylać. Bądź co bądź CHERUB to tajna organizacja. Wyobraźcie sobie co by było gdyby opinia publiczna się o tym dowiedziała.
- To zapewne nie byłoby zbyt przyjemne – stwierdził po chwili namysłu Mark.
Reszta wieczoru minęła im spokojnie, Mark, Steve, Jack, Amanda, Ron i Tobias nadal musieli się oswoić z tym czego się dowiedzieli. Mieli jeszcze wiele pytań, jednak to może poczekać, teraz po prostu spędzą miły wieczór w towarzystwie nowych przyjaciół.

9 komentarzy:

  1. No takiej długość rozdziały to ja rozumiem :-) do tego momentu było już opowiadanie przed poprawkami dlatego ja bardziej czekam na kolejny rozdział, nowy już :-) wywyjaśnienia fajne były i taka rodzinna atmosfera się zrobiła. Jestem ciekawa spotkania z A Team i Gibbs Team zatem pisz szybko i niech wen będzie z Tobą :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzialik fajny, dowiadujemy się co nie co z przeszłości Cherubów^^ Mam nadzieje że będą wspominane jakieś ich misje i oczywiście musi pojawić się arcywroga z przeszłości :D
    Czekam na następny rozdział (najchętniej z drużyną Gibbsa xD), WENY!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, nominowałam cię w LBA. Jeśli masz ochotę zapraszam do wzięcia udziału :)
    http://slodkieuniwersum.blogspot.com/2015/07/lba-zostaam-nominowana.html
    Pozdrawiam!
    P.S. Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. A co tu taka cisza.? Ja tu czekam, ja tu tęsknię!

    OdpowiedzUsuń
  5. Sforo kochana czy Angel się zlituje nad nami i da nam przeczytać coś nowego?
    tęsknię bardzo ale czekam cierpliwie.
    wiem awaria dysku to nic przyjemnego, przeżywałam to samo ostatnio.
    pozdrawiam i życzę dużo weny oraz chęci do pisania :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy będzie coś nowego? To dobre pytanie, ale nie wiem :( Wen się zaciął i nie chce ruszyć.
    Przepraszam was, że musicie tyle czekać. Staram się jak mogę ale bez wena to nie jest proste ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. jest 2017 a ja przypomniałam sobie o tym cudeńku!!

    OdpowiedzUsuń
  8. jest 2017 a ja przypomniałam sobie o tym cudeńku!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie będzie już nowych rozdziałów prawda? :(

    OdpowiedzUsuń