Został mi jeszcze jeden rozdział do przerobienia, a potem będą nowości ;)
***
Około godziny 18 wszyscy zaproszeni
przybyli już do domu Sheridana, okazało się, że kapitan mieszka na tym samym
osiedlu co Sloanowie. Dom był ładny, zadbany z małym ogródkiem od strony ulicy,
natomiast od drugiej strony miał patio wychodzące na plaże. Na parterze
znajdował się obszerny salon połączony z kuchnią, pomieszczenia były oddzielone
jedynie prostokątnym półwyspem wystającym z ściany. Wystrój łączył w sobie
elementy nowoczesności z klasycznym umeblowaniem. Po pomieszczeniu już roznosił
się apetyczny zapach, a sam gospodarz przywitał przybyłych w fartuchu
kucharskim. Ostatnimi gośćmi jacy zjawili się na progu Johna Sheridana byli
Amanda z Ronem.
- Witajcie – przywitał swoich
gości John – Wchodźcie śmiało – zaprosił ich do środka – Rozgośćcie się proszę.
Kolacja była naprawdę przepyszna,
a i towarzystwo, pomimo faktu, że co poniektórzy, ledwo się znali, dopisało. W
gronie zaproszonych znalazł się również, na prośbę Tonyego, agent Tobias
Fornell, pozostali członkowie paczki próbowali dowiedzieć się dlaczego DiNozzo
tak bardzo chce podzielić się ich tajemnicą z tym właśnie człowiekiem. Wtedy
też były agent powiedział im w końcu kim był człowiek, który postawił go do
pionu gdy jego, tak zwani, przyjaciele z NCIS się na niego wypieli.
- Dobrze skoro już wszyscy się
najedli – Sheridan spojrzał po zebranych i uśmiechnął się lekko – Pewnie chcecie
wiedzieć dlaczego was w ogóle zaprosiłem.
- No tak nie da się ukryć –
stwierdził agent Fornell – zwłaszcza, że jednym z gości jest były zbieg – tu
spojrzał znacząco na Templetona Pecka – bez urazy. Po prostu jestem ciekaw jak
to się stało, że kapitan policji ma w gronie swoich znajomych porucznika Pecka.
- Tego również dziś się dowiecie –
powiedział spokojnie John – Jednak to długa historia.
- Dobrze więc słuchamy – odparł
już dość zaciekawiony Mark, zresztą nie tylko jego i Tobiasa ciekawiła ta cała
sprawa, wszyscy byli zainteresowani co to ma wszystko znaczyć.
- To nie jest takie proste –
wtrącił się do rozmowy Rick Martinez – zanim zaczniemy wszystko wyjaśniać,
musimy was poprosić o podpisanie tej klauzuli – mówiąc to zaczął rozdawać
zainteresowanym kartki A4 z odpowiednim tekstem klauzuli.
- Jakiej klauzuli? –wyraził swoje
i nie tylko swoje, obawy Ron Wagner – Czy tu jest pieczęć MI5?
-Tak – odparł Jesse czym wywołał
niemałe zdziwienie swoich przyjaciół ze szpitala – Proszę, po prostu
podpiszcie, a wszystkiego się dowiecie.
- Nie możemy niczego wam
powiedzieć dopóki tego nie podpiszecie – stwierdził Tony – Gdybyśmy to zrobili
i nam i wam groziłoby więzienie lub nawet coś gorszego.
- Coś gorszego? – zaniepokoił się
Jack – Jak co na przykład?
- Nie wiemy i wolelibyśmy się nie
dowiadywać – odparła Kelly.
- No dobrze – powiedział w końcu
Mark – nie wiem jak wy – tu zwrócił się do swojego syna i pozostałych
przyjaciół – Ale ja zaryzykuję – mówiąc to złożył swój podpis w odpowiednim
miejscu na dokumencie. Za jego przykładem poszli inni goście, tak że po chwili
na stoliku do kawy leżała kupka pięciu egzemplarzy dokumentu. Brakowało
jednego.
- Jest tylko jedna mała sprawa –
powiedział powoli Fornell – Kilkanaście lat temu, kiedy zaczynałem pracę w FBI,
przed moją pierwszą samodzielną misją dano mi do podpisania właśnie taki
dokument – stwierdził ostrożnie, bacznie przyglądając się zebranym w salonie
ludziom. Jeśli to oznacza to o czym teraz myśli, to Vance został największym
idiotą na świecie w chwili gdy pozbył się DiNozza.
- Tak… emm, wiemy o tym –
powiedział po chwili ciszy Tony.
- Wiecie? – zapytał Tobias – W
takim razie sądzę, że moje przepuszczenia sprawdzą się. Ale może lepiej
przedstawcie nam tą sytuację od początku.
- Tak, tak chyba będzie najlepiej
– stwierdził kapitan Sheridan – Tylko od czego zacząć – sam tak naprawdę nie
wiedział jak mają zacząć tą całą opowieść.
- To może lepiej powiemy wam na
początek czym jest CHERUB – wtrąciła Hayley widząc, że nikt inny nie wie co
powiedzieć – Otóż zalążki tej organizacji pojawiły się już podczas drugiej
wojny światowej.
- Podczas drugiej wojny światowej
wśród cywilnej ludności okupowanej Francji narodził się ruch oporu walczący z
niemieckim okupantem – podjęła dalsze wyjaśnienia Sue – Do partyzantki
zaciągało się też wielu nastolatków a nawet dzieci. Niektóre działały jako
wywiadowcy i posłańcy, inne zaprzyjaźniały się z zmęczonymi wojną niemieckimi
żołnierzami, by wyciągnąć od nich informacje umożliwiające sabotowanie działań
wroga.
- Tak to bardzo ciekawy kawałek
historii. – przerwał jej ten wywód Jack – Ale jak to się ma do Brytyjskich
Służb Bezpieczeństwa no i do was?
- Już do tego przechodzimy,
spokojnie – uspokajał go Matt, teraz on przejął dalsze wyjaśnianie – Brytyjski
szpieg Charles Henderson pracował z francuskimi małymi żołnierzami prawie trzy
lata. Gdy wrócił do kraju zdobyte doświadczenie we Francji wykorzystał organizując grupę wywiadowczą złożoną z
dwudziestu brytyjskich chłopców. Jednostka ta została nazwana CHERUB.
- Henderson zmarł w 46 roku,
jednak stworzona przez niego organizacja nadal się rozwija – Hayley znów
przejęła pałeczkę – Dziś CHERUB zatrudnia ponad dwustu pięćdziesięciu agentów,
z których żaden nie ma więcej niż siedemnaście lat.
- Chcecie powiedzieć, że Służby
Brytyjskie wykorzystują dzieci do niebezpiecznych zadań? – Steve już nie
wytrzymał, to przecież jakiś absurd.
- Spokojnie to nie jest tak, że
dzieciaki zostają wysłane w sam środek najniebezpieczniejszych spraw na świecie
– stwierdził spokojnie Jesse – Od roku 1954 zostały wprowadzone nowe środki
bezpieczeństwa; po pierwsze utworzono komisję do spraw etyki. Od tej pory każda
misja młodych agentów musiała być zatwierdzona przez trzyosobowy zespół
ekspertów. Po drugie wprowadzono minimalny wiek uprawniający do wykonywania
misji – dziesięć lat i cztery miesiące. No i po trzecie zaczęto stosować
bardziej rygorystyczne podejście do przygotowania agentów oraz wprowadzono
trwające sto dni szkolenie podstawowe.
- No a od 56 roku szeregi CHERUBA
zasiliły pierwsze dziewczyny – podjęła dalej Kelly – Na początek tylko pięć w
ramach eksperymentu. Okazało się, że dziewczyn dają sobie świetnie radę. W
ciągu roku ich liczba zwiększyła się do dwudziestu, a w ciągu kolejnych lat
zrównała się z liczbą chłopców. Och no i każdy z agentów jest sierotą bądź też
dzieckiem opuszczonym przez rodzinę.
- Musicie wiedzieć również, że od
chwili powstania CHERUB stracił, tylko, albo aż, czterech agentów – powiedział
Temp – To w porównaniu z innymi agencjami niewielka strata.
- Może – stwierdziła ostro
Amanda, może trochę zbyt ostro – Ale to były dzieci, tylko dzieci.
- Tak to były dzieci, ale
wiedziały co robią, znały ryzyko – odparł na to Tony – W dzisiejszych czasach,
każdy agent ma prawo odmówić udziału w misji, a także w każdej chwili, w czasie
jej trwania zrezygnować z dalszego udziału.
- Jakoś nadal nie jestem do tego
przekonany – uznał Ron.
- Najważniejszą kwestią tego
wszystkiego jest niezaprzeczalny fakt, że gdyby nie CHERUB nie byłoby tu
żadnego z nas – w końcu odezwał się Rick.
- Co masz na myśli? – zdziwił się
Mark.
- To, że odkąd pamiętam
mieszkałem w domach dziecka, albo rodzinach zastępczych –ciągnął Martinez – w
wieku 9 lat zostałem „namierzony” przez CHERUBA. Pamiętam to jakby było to
wczoraj. Psycholog sierocińca w którym wtedy mieszkałem, Irene McNill, wzięła
mnie do swojego gabinetu i zaczęła niby zwykłą rozmowę, podała mi do picia
herbatę… obudziłem się w zupełnie nieznanym mi miejscu, potem dopiero okazało
się, że przespałem cały lot z San Francisco do Londynu…
- Przecież to porwanie! –
przerwał mu Fornell.
- Tak w sumie to jakby teraz na
to spojrzeć, to było to pewnego rodzaju porwanie – przyznał Rick – Ale gdybym
nie znalazł się w CHERUBIE… Gdyby nie to, jak to pan ujął, agencie Fornell,
porwanie, to z pewnością by mnie tu dziś nie było. Byłem dzieciakiem z sierocińca,
bez żadnych perspektyw na przyszłość. Dzięki tej organizacji skończyłem szkołę.
- CHERUB to nie tylko agencja to
także dom dla takich dzieciaków jakimi my byliśmy – wtrąciła Sue – To także
szkoła na wysokim, bardzo wysokim, poziomie.
- Tak dzięki temu, każde z nas i
wszyscy inni wychowankowie CHERUBA mają otwarte drzwi do praktycznie każdej
szkoły jaką by sobie wymarzyli – mówił dalej Rick – Ja po skończeniu 17 roku
życia wybrałem się na wydział prawa na Oksfordzie. Jednak po dwóch latach
studiów dotarło do mnie, że jednak to nie ta droga, wróciłem do Stanów i
zostałem agentem CIA. Teraz wiem na pewno, że gdyby nie czas spędzony w
CHERUBIE nie zdałbym testów na agenta – zakończył swoją historię Rick – No i
zyskałem tam rodzinę – tu spojrzał na swoich przyjaciół i się uśmiechnął, gdyby
cofnąć czas nie zmieniłby niczego.
- Ale zaraz – po chwili
zastanowienia odezwał się w końcu Jack – Przecież twój ojciec żyje Jesse.
- No tak, żyje, ale po śmierci
mamy nie zajął się mną, a innej rodziny nie miałem – odparł na to Travis – Po
tym jak zostawił mnie z nianią na cały miesiąc i kiedy o mało nie zginąłem
odebrali mu prawa rodzicielskie, a ja trafiłem do domu dziecka – podjął
opowieść Jesse – nie byłem zbyt silny, ale za to byłem bardzo szybki, no i
dobrze się uczyłem. Kiedy miałem chyba 9 lat została zorganizowana wycieczka do
Londynu, wszystkie dzieciaki w wieku od 7 do 12 lat mogły pojechać. Zapisało
się wiele dzieciaków, ja też – wspominał Jess – Jak teraz tak o tym myślę to
nie była to zwykła wycieczka. Nie tylko zwiedzaliśmy Londyn i jego okolice, ale
też rozwiązywaliśmy testy, było to w ciągu roku szkolnego więc nikogo to za
bardzo nie dziwiło, bardziej interesowało nas wyjście na tor przeszkód po
którym pozwolono nam pobuszować. Potem dopiero okazało się, że był to misternie
ułożony sprawdzian naszej wiedzy i kondycji fizycznej… Zdało go zaledwie
pięcioro z nas. Po wprowadzeniu całej naszej piątki w całą tą sprawę dano nam
wybór albo wstąpić w szeregi CHERUBA, albo możemy wrócić do Stanów z resztą
grupy. Dwie dziewczyny zrezygnowały i wróciły więc została nas tylko trójka.
Tak trafiłem do CHERUBA, tam też dowiedziałem się, że tata tak naprawdę jest
agentem CIA. Po skończeniu szkoły i Cherubinowej kariery wróciłem do Stanów,
zamieszkałem tu w Los Angeles i poszedłem na studia medyczne – skończył swoją
opowieść Jesse.
- Woo zaraz, chwila –
zainteresował się Steve – Czyli chcesz powiedzieć, że wiedziałeś, że Dane jest
z CIA?
- Tak w sumie tak – odparł Jesse.
- Nie tylko jego ojciec jest
agentem CIA – stwierdził Tony – Mój „kochany” tatuś okłamywał mnie przez cały
ten czas, do 12 roku życia, żyłem w przekonaniu że jest zwykłym biznesmenem,
który po prostu chciał mieć idealnego synka, który zajmie kiedyś jego miejsce –
w jego głosie można było wyczuć rozgoryczenie – Prawdopodobnie gdyby nie major
Logan ze szkoły wojskowej na Road Island, wylądowałbym w domu dziecka albo
nawet w poprawczaku. Kiedy ojciec zrzekł się praw rodzicielskich wpadłem w
szał, chciałem uciec ze szkoły, powstrzymał mnie właśnie major Logan.
- Zaraz Logan? – zaciekawiła się
tym Amanda – Czy to nie nazwisko Stelli? – Spojrzała na młodą dziewczynę, która
drzemała spokojnie na wielkim skórzanym fotelu.
- Tak Daniel i Joan Logan byli
jej rodzicami, zginęli w wypadku samochodowym gdy Stella była jeszcze mała.
Jako jej ojciec chrzestny jestem również jej opiekunem prawnym do ukończenia
przez nią pełnoletniości – odpowiedział DiNozzo.
- Czy ona… - zaczął zastanawiać
się na głos Mark.
- Tak ona również była w CHERUBIE – odpowiedział Tony, na jeszcze nie
zadane pytanie.
- Ok. to może dokończ swoją
historię DiNozzo – ponaglił byłego agenta Fornell.
- Tak… na czym to ja stanąłem?
Ach tak… Major Logan przyłapał mnie gdy w nocy próbowałem przekraść się przez
ogrodzenie. Wziął mnie do swojej kwatery i najpierw zrobił mi kazanie na temat
regulaminu szkoły i takich tam, a potem powiedział, że jestem najbardziej
bystrym i upartym chłopcem jakiego miał przyjemność spotkać w tej szkole. Wtedy
też zaproponował mi małą wycieczkę, zaplanował ją na weekend, nawet nie miałem
pojęcia, że jedno zwykłe „Ta jasne i tak nie mam co robić” zmieni moje życie na
zawsze. Okazało się, że to wcale nie była mała wycieczka, a wyjazd do Londynu.
Do dziś nie wiem czy zasnąłem w samolocie sam, czy major podał mi jakiś środek
nasenny. Obudziłem się w nieznanym mi miejscu; Logan był tam gdy się
przebudziłem, wyjaśnił mi wszystko i zaproponował miejsce w CHERUBIE.
Prawdopodobnie gdybym odmówił trafiłbym do domu dziecka więc przyjąłem ofertę.
Po roku spędzonym w CHERUBIE dowiedziałem się pewnych rewelacji o mojej
rodzinie. Dowiedziałem się, że ojciec jest agentem CIA i że mam starszego, przyrodniego
brata ze strony ojca. Kiedy skończyłem 17 lat wróciłem do Stanów, przez jakiś
czas rozważałem karierę sportową, ale po złamaniu nogi nie miałem szans na
zawodowstwo. Wstąpiłem do akademii policyjnej po jej skończeniu przenosiłem się
z wydziału do wydziału, aż w Baltimore spotkałem Gibbsa i tak znalazłem się w
NCIS. A jak moja przygoda z tą agencją się skończyła wolę nie wspominać –
zakończył swój wywód Tony.
- A wy? – Amanda zwróciła się
teraz do rodzeństwa Kozakiewicz – Jaka jest wasza historia? – zawsze, odkąd
tylko ich poznała, była tego ciekawa.
- Nasza? – zastanowiła się Sue –
Nie pochodzimy z Stanów, jak reszta, choć mamy obywatelstwo…
- Pochodzimy z Polski – wtrącił
Matt – urodziliśmy się i mieszkaliśmy w Krakowie do 4 roku życia…
- Po wypadku rodziców trafiliśmy
do domu dziecka – powiedziała Sue – Po dwóch miesiącach Matt został adoptowany,
a ja zostałam sama…
- Nie wiemy dlaczego nas
rozdzielono, ale tak się stało – dopowiedział Matthew.
- Po kilku tygodniach ja też
zostałam adoptowana – znów wtrąciła Susan – Ja zamieszkałam w Katowicach z
bardzo miłymi ludźmi…
- Ja nie miałem tyle szczęścia –
stwierdził Matt – Okazało się, że ludzie którzy mnie adoptowali zrobili to
tylko dla pieniędzy, które wypłacało im państwo za każde przygarnięte dziecko.
Przez dwa lata mieszkałem w starej kamienicy. Potem tą sprawą zainteresowała
się opieka społeczna i znów trafiłem do dom dziecka, w którym spędziłem prawie
rok. Tam zacząłem interesować się techniką i komputerami, przeczytałem
wszystkie czasopisma komputerowe jakie, w ten czy inny sposób, udało mi się
zdobyć. Nie mam pojęcia czy to właśnie to zwróciło uwagę jednego z agentów
CHERUBA, który był akurat na misji rekrutacyjnej, czy może coś innego. Faktem
jest, że zwróciłem na siebie uwagę i zostałem zwerbowany do CHERUBA i po kilku
dniach wylądowałem w Londynie. Po skończeniu 17 lat uznaliśmy z Sue, że chcemy
wyjechać do USA no i tak się tu znaleźliśmy – zakończył swą opowieść Matt –
Władze CHERUBA załatwiają obywatelstwo jakie się chce, dzięki temu, że ich
agenci działają nie tylko na Wyspach, ale na całym świecie – wyjaśnił jeszcze,
widząc zaciekawione spojrzenia zebranych.
- Co to jest misja rekrutacyjna?
– zainteresował się Jack.
- To jedna z najmniej lubianych
misji każdego z Cherubinów – odparła Sue – Dzieciak jest wysyłany do domu
dziecka i tam musi znaleźć potencjalnego kandydata na agenta. Czasem taka misja
może trwać i cały rok. To dość powszechny sposób rekrutacji. Sama byłam na
kilku takich misjach w czasie mojej pracy dla CHERUBA.
- Myślałam, że zostałaś
adoptowana – wtrąciła Amanda – Więc jak trafiłaś do tej agencji?
- Tak zostałam adoptowana –
odpowiedziała Susan – I było mi tam naprawdę dobrze, ale niestety… - zawiesiła
na chwilę głos, to było jedno z tych wspomnień o których wolałaby nie
opowiadać, ze względu na ból jaki się z nim wiązał – Moi przybrani rodzice
zginęli podczas napadu na bank, po tym znów trafiłam do domu dziecka. Stamtąd
trafiłam do CHERUBA. Właściwie przez przypadek. Irene McNill była wtedy z
wizytą u dyrektorki sierocińca i tak jakoś się złożyło, że wciągnęła mnie w
rozmowę. Widocznie stwierdziła, że nadaję się na agentkę. W Londynie po prawie
trzech latach rozłąki znów spotkałam się z bratem – spojrzała na Matta i się
uśmiechnęła, jest naprawdę wdzięczna losowi, że znów wtedy ich połączył – Po
tym jak skończyłam 17 lat wyjechałam z Mattem do USA.
Na moment w pokoju zapanowała
cisza, goście musieli to wszystko spokojnie przemyśleć, zostało im do
wysłuchania jeszcze kilka historii, a już nie wiedzieli co o tym wszystkim
myśleć, cała ta sytuacja była bardzo dziwna. W końcu ciszę przerwała Hayley
- Zostałam sierotą w wieku 8 lat
– zaczęła swą opowieść Hayley – Urodziłam się na Oahu, ale to już wiecie.
Trafiłam do domu dziecka na wyspie, spędziłam tak kolejny rok… Heh to zabawne,
dopiero teraz, po tylu latach, uświadomiłam sobie, że psycholog dzięki której
znalazłam się w CHERUBIE to ta sama osoba, która ściągnęła tam Ricka i Sue –
Irene McNill.
- Fakt, ale jakoś tego wcześniej
nie skojarzyłam –przyznała Susan.
- Ani ja – przytaknął Rick – Ale
to naprawdę zabawne.
- Ciekawa jestem czy jest tego
świadoma – zastanowiła się Hayley – To znaczy, tego, że dzięki niej się znamy –
zwróciła się do dwójki swoich przyjaciół, tamci wzruszyli tylko ramionami dając
do zrozumienia, że nie mają pojęcia – Ale wracając do mojej historii. Właśnie
tak trafiłam do CHERUBA, dzięki tej psycholog. Po skończeniu 17 lat wróciłam na
Oahu i zaczęłam studia na Uniwersytecie Hawajskim na wydziale psychologii.
Gdyby nie lata spędzone w CHERUBIE z pewnością nie miałabym żadnych szans na
dostanie się tam. CHERUB nie tylko szkoli dzieci na świetnych agentów, ale
zapewnia również wykształcenie o którym niektórzy mogą tylko pomarzyć.
- Z tego co mówicie to wcale nie
jest to takie złe – stwierdziła Amanda – Chociaż nadal nie mogę sobie wyobrazić
dzieci jako szpiegów.
- I o to właśnie chodzi – stwierdziła
Kelly – Nikt nie podejrzewa dzieci o szpiegostwo. Wiele rzeczy uchodzi im na
sucho.
- Hmm, chyba wiem o czym mówisz –
odparł Fornell – Miałem wątpliwą przyjemność poznać jednego z takich agentów na
mojej pierwszej samodzielnej misji. To właśnie przed nią musiałem podpisać taką
klauzulę. Dzieciak przyleciał na lotnisko w Waszyngtonie z całym arsenałem,
jakby wybierał się na wojnę, ale ochrona lotniska przepuściła go bo był tylko
małym chłopcem.
- Oj tak pamiętam to dobrze –
powiedział Tony – Niezłą miałeś minę jak zobaczyłeś całą tą broń – na
wspomnienie tego wydarzenia roześmiał się.
- To byłeś ty? – zdziwił się
Tobias – Wiedziałeś, że się spotkaliśmy wtedy i pomimo tego gdy Gibbs nas sobie
przedstawiał, w ogóle się z tym nie zdradziłeś?
- Nie mogłem – odparł krótko
DiNozzo.
- To teraz już przynajmniej wiem
dlaczego tak mi działasz na nerwy – skwitował Fornell – Byłeś naprawdę męczącym
dzieciakiem, ale dorosły jesteś jeszcze gorszy.
- Och ty nawet nie wiesz na co
mnie jeszcze stać – uśmiechnął się zawadiacko Tony.
- Fajnie – przerwał im tą miłą
wymianę zdań Ron – Ale może teraz Kelly nam o sobie opowie – zwrócił się do
młodej dziewczyny, był tego ciekaw, słyszał wcześniej, że niewiele pamięta ze
swojego wczesnego dzieciństwa.
- W sumie niewiele pamiętam z
tego co było przed CHERUBEM - zaczęła
niepewnie Kelly, było to dla niej frustrujące, chciałaby w końcu coś sobie
przypomnieć, ale straciła już na to nadzieję – Zostałam uratowana przez jedną z
Cherubinek. Miałam wtedy chyba 9 lat. Byłam jedną z wielu dziewczynek
przetrzymywanych gdzieś w lasach niedaleko Londynu przez handlarzy żywym
towarem. Psycholog, który zajmował się mną po tym wydarzeniu stwierdził, że
straciłam pamięć na skutek traumatycznych przeżyć. Jak dotąd nie odzyskałam
tych wspomnień. Nie pamiętam mojego prawdziwego nazwiska, rodziców, a nawet
daty urodzenia. Zarząd CHERUBA starał się znaleźć moją rodzinę. Nie ograniczali
się tylko do Wielkiej Brytanii, szukali na całym świecie, ale nie mając
praktycznie żadnego punktu zaczepienia, to jak szukanie igły w stogu siana.
Więc zostałam w CHERUBIE, tam poznałam Tempa, Tonyego, Hayley, Sue, Matta,
Jessiego i Ricka, którzy potem stali się moją zastępczą rodziną. Po ukończeniu
17 lat wyjechałam do Stanów, nie wiem dlaczego ale coś mnie tu ciągnęło –
zakończyła Kelly.
- I naprawdę nic nie pamiętasz? –
zaciekawił się Mark, to naprawdę interesujący przypadek.
- Czasami mam taki jeden sen –
odparła Kelly – Myślę, że to chyba był wypadek samochodowy, jakaś kobieta woła
mnie, ale wszystko jest zamazane i takie odległe. Nie wiem czy to jest jakieś
wspomnienie, czy tylko zwykły koszmar.
I znów w pokoju nastała, trochę
niezręczna, cisza.
- Chyba została nam jeszcze jedna
historia do usłyszenia – powiedział po chwili Fornell, zwracając swoją uwagę na
Templetona.
- Tak na to wygląda – poparł
partnera Wagner i również spojrzał wyczekująco na Pecka.
- Ok., ok. już tak nie
naciskajcie – uspokajał ich Jack, choć też był ciekaw historii gościa, który
przez 9 lat umykał wojsku i federalnym.
- Hmm… Od czego tu zacząć –
zamyślił się Peck – Właściwie moje najstarsze wspomnienie jest dość mgliste,
ogień, wszędzie płomienie i gryzący dym… Dopiero po wstąpieniu do CHERUBA
dowiedziałem się, że zostałem oddany do domu dziecka przy alei Hoppera jeszcze
jako niemowlę.
- Ale ten sierociniec spłonął –
powiedział Mark.
- Tak to właśnie moje
najwcześniejsze wspomnienie, ten pożar – odparł Temp – Nie wiem jak wydostałem
się z płonącego budynku, ale jakoś mi się to udało. Przez kilka kolejnych dni
spałem na ulicy, nie mając pojęcia co się wokół mnie dzieje i co mam robić.
Miałem wtedy tylko pięć lat. W końcu doszedłem w okolice sierocińca Matki
Boskiej Miłosiernej. Ojciec Magill zajął się mną, znalazło się tam dla mnie
miejsce – na to wspomnienie lekko się uśmiechnął – Miałem wtedy na imię Alvin
Brenner.
- Alvin? – pochwycił Steve – Jak
ta wiewiórka? Em wybacz, ale jakoś to imię nie pasuje do ciebie. Znaczy w sumie
nie znam cię zbyt dobrze ale…
- Dobra już nie kończ – przerwał
mu Jesse – Bo zaczynasz się pogrążać – wyszczerzył się do przyjaciela.
- Tak wiem, że to imię do mnie
nie pasuje – stwierdził były wojskowy – Próbowałem zmienić je kilka razy… Był Al Brennan, Al Peck, Holms
Morrison i Morison Holms.
- Ale teraz nazywasz się
Templeton Peck – zauważył Steve.
- Bo w CHERUBIE każdy młody agent
musi zmienić swoją tożsamość, na wypadek gdyby ktoś próbował dociec prawdy na
temat dziwnych zbiegów okoliczności i zniknięć dzieci. Jako Cherubin nazywałem
się inaczej, a teraz przyjąłem imię Templeton Peck.
- Ale wy nazywacie się tak jak
wcześniej – zaciekawił się Mark.
- Każdy agent CHERUBA ma wybór,
albo wrócić do poprzedniej tożsamości, albo przybrać jakąś nową – wyjaśnił Tony
– Ja i z tego co wiem Jesse też, wróciliśmy do naszych prawdziwych nazwisk ze
względu na naszych ojców. Oboje są agentami CIA i mogliby wpaść na pomysł
naprawienia starych błędów.
- Mój już raz próbował – wtrącił
Jesse – I cieszę się z tego.
- Nie dało się nie zauważyć –
skwitowała Amanda – przez cały tydzień o niczym innym nie mówiłeś.
- Tak to prawda – przyznał jej
racje Mark.
- No ale wracając do mojej
historii – zaczął znów Peck – Nie miałem pojęcia, że wszystkie moje dziecięce
wybryki przykuły szczególną uwagę Ojca Magilla. To on właśnie skierował mnie do
CHERUBA.
- Czy to oznacza, że były agent
został księdzem? – zdziwił się Fornell.
- Tak Ojciec Magill też był
Cherubinem, podobno już w wieku 16 lat poczuł powołanie – odparł Temp – A
przynajmniej tak mi mówił. Od razu po zakończeniu kariery agenta wstąpił do
seminarium – Peck naprawdę wiele zawdzięczał temu człowiekowi. To on go
ukierunkował i wskazał właściwą drogę. Nawet pomagał Drużynie gdy ta uciekała przed
wojskiem, choć reszta nawet o tym nie wiedziała – Gdyby nie on pewnie
skończyłbym w poprawczaku, a może i na cmentarzu. Tak czy siak trafiłem do
CHERUBA, a po skończeniu 17 lat wróciłem do Los Angeles i zacząłem chodzić do
miejscowego college’u. Tam właśnie poznałem swoją pierwszą prawdziwą miłość,
albo tak mi się przynajmniej wydawało. Leslie była naprawdę piękną dziewczyną,
chodziliśmy ze sobą dwa lata i w końcu postanowiłem się jej oświadczyć.
Niestety, jej ojciec wybrał już dla niej inną drogę życiową, więc ona, nie
chcąc sprzeciwiać się ojcu, nie przyjęła moich oświadczyn. Kilka lat temu się z
nią spotkałem, jest teraz siostrą zakonną. Po tym jak mnie zostawiła rzuciłem
college i wstąpiłem do wojska. Tam trafiłem
do oddziału pułkownika Johna "Hannibala" Smitha. Pod koniec II Wojny w Zatoce
dostaliśmy zadanie odcięcia dostaw pieniędzy, innymi słowy napad na bank.
Wszystko szło dobrze, ale nikt nie przewidział, że wróg podejmie ostrzał na
bazę. W nalocie zginął generał West, tylko on wiedział o planie napadu, bez
jego oświadczenia zostaliśmy uznani za zwykłych złodziei, którzy chcieli
wzbogacić się na wojnie. Nie bardzo widziało nam się siedzenie za kratkami więc
zaczęliśmy uciekać. Potrzebowaliśmy pieniędzy więc podejmowaliśmy się różnych
prac jako najemnicy. Po jakimś czasie na nasz trop wpadła dziennikarka Amy
Amanda Allen, została nieformalnym członkiem Drużyny A, trzeba było jej
przyznać, że ma głowę na karku i nie raz dzięki jej interwencji udawało nam się
uciec… Wybaczcie, że się tak tym przechwalam – zwrócił się do agentów FBI.
- Na szczęście Drużyna A to nie
nasza broszka – zauważył spokojnie Fornell, tak naprawdę bawiło go, że czterech
ludzi, pięciu licząc kapitana Murdocka, tak długo wodziło za nos Żandarmerię
Wojskową.
- Niestety po 8 latach ukrywania
się wpadliśmy w łapy byłego agenta CIA, Hunta Stockwella. Nie wydał nas wojsku,
ale zrobił sobie z nas prywatną drużynę od zadań specjalnych. Po pół roku
miałem już tego dość więc dałem nogę, zgodnie z obietnicą Stockwell wysłał za
mną cały szwadron swoich ludzi i zawiadomił wojsko, że widziano mnie niedawno.
Na szczęście mam świetnych przyjaciół, którzy nie zostawili mnie w potrzebie… –
przerwał i spojrzał na swoją paczkę, nie wiedział czy może opowiedzieć o tym
jak zaplanowali całą tą akcję z wybuchem.
- Musimy jeszcze coś wam
powiedzieć – zaczął Sheridan.
- Ten wybuch pod koniec lata –
podjął Matt – Był zaplanowany.
- Jak to zaplanowany? – zapytali
wszyscy chórem.
- Tak to był pomysł jak w końcu
raz na zawsze skończyć tą wojskową nagonkę na mnie – odparł Temp.
- Chciałeś zginąć?! – zapytała z
niedowierzaniem Amanda.
- Nikt nie miał ginąć – uspokoił ją
Jesse – Znaczy nie naprawdę. To miało wyglądać tak jakby Temp tam zginął, a w
rzeczywistości miał przybrać nową tożsamość.
- Znowu? – zaśmiał się Jack.
- Tak znowu – zaśmiał się również
Rick – Ale w ostatniej chwili dostaliśmy, a raczej Jesse dostał, telefon od
Trevora Callahana, który poinformował nas o ułaskawieniu Drużyny A. Więc
musieliśmy jakoś to odkręcić. Niestety nie dało się już powstrzymać wybuchu. Na
szczęście wszystko skończyło się dobrze.
- Trevor Callahan? – dopytywał
się Tobias – Doradca prezydenta? Ten Callahan?
- Tak ten sam – przyznał Jesse.
- Macie takie znajomości? –
drążył temat Fornell.
- Na to wychodzi – stwierdziła
Kelly – Wiele ważnych bądź sławnych ludzi było Cherubinami.
- Tak – przytaknął jej Tony – ale
jednak większość z nich stara się nie wychylać. Bądź co bądź CHERUB to tajna
organizacja. Wyobraźcie sobie co by było gdyby opinia publiczna się o tym
dowiedziała.
- To zapewne nie byłoby zbyt
przyjemne – stwierdził po chwili namysłu Mark.
Reszta wieczoru minęła im spokojnie,
Mark, Steve, Jack, Amanda, Ron i Tobias nadal musieli się oswoić z tym czego
się dowiedzieli. Mieli jeszcze wiele pytań, jednak to może poczekać, teraz po
prostu spędzą miły wieczór w towarzystwie nowych przyjaciół.