W końcu po (chyba) stu przeróbkach - w rezultacie nie wiele różni się to od poprzedniej publikowanej wersji, udało się i oto rezultat.
Waszyngton DC, Siedziba NCIS
- Gibbs, Gibbs, Gibbs! – do biurka agenta Gibbsa podbiegła laborantka Abby Sciuto – Popełniliśmy wielki błąd!!
- Co się stało Abs? Od kilku tygodni nie mamy żadnej sprawy. O czym ty mówisz? – zapytał Gibbs nie odrywając wzroku od monitora swojego komputera.
- Nie chodzi o żadną sprawę! Chodzi mi o Tonego… - Na dźwięk tego imienia wszyscy pozostali agenci, którzy do tej pory zajmowali się swoją pracą, podnieśli głowy i nasłuchiwali, niczym stado ciekawskich surykatek, co dalej z tego wyniknie.
- Abby chyba ustaliliśmy wszyscy, że nie będziemy tu o nim wspominać – Tim już nie wytrzymał bo Gibbs najwyraźniej nie zamierzał nic odpowiedzieć.
- Ale musimy! To nie Tony to zrobił, jest niewinny, a my go nie słuchaliśmy.
- Abby, wszystkie dowody wskazywały na niego, ty sama tego dowiodłaś – do rozmowy wtrąciła się Ziva.
- Robiłam porządki w moich starych plikach i znalazłam tą sprawę. Miałam przeczucie, że muszę to sprawdzić, zaczęłam grzebać głębiej i znalazłam to – podała McGeemu płytę z danymi – sam zobacz Timi.
McGee spojrzał tylko na płytę, nie chciał do tego wracać, DiNozzo ośmieszył go przed rodziną i znajomymi. Jednak Abby cały czas nad nim stała i nie dawała za wygraną. Dla świętego spokoju włożył płytę do komputera, to co zobaczył zszokowało go.
- Mmm… Boss, Abby ma rację. Niech Boss spojrzy na to - i rzucił to co miał na komputerze na ekran plazmowy.
- Na co patrzymy McGee? – W końcu odezwała się Kate.
- Już wyjaśniam, to niezbity dowód na to, że DiNozzo został wrobiony – wtrąciła się Abby.
- Co?! Jak? Przez kogo? – zaczął grzmieć Gibbs.
W tym momencie ze swojego gabinetu wyszedł Vance.
- Agencie Gibbs! Do mojego biura – zarządził dyrektor po czym bez większych wyjaśnień wrócił do siebie.
Gibbs wstał od swojego biurka i skierował się do biura dyrektora. Nadal bił się z myślami, nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. DiNozzo niewinny, ktoś go wrobił, a on, wielki Leroy Jethro Gibbs się niczego nie domyślił, tak po prostu skreślił jednego z swoich najlepszych agentów, nie upewniwszy się, że oskarżenia są prawdziwe. Uwierzył dowodom, nie swojemu przeczuciu, ale czy miał wtedy jakieś przeczucie? Tak, na pewno miał, po prostu dał się ponieść wściekłości, najpierw sprawa z jego „emeryturą”, potem fiasko z La Grenouillem, Tony nawet nic mu o tym nie powiedział, następnie degradacja Jenny, dyrektorem NCIS został Leon Vance. Przez jego myśl przemknęło, że przecież Vance nigdy nie lubił DiNozza, może wiedział o wszystkim? Ale Leon byłby, aż tak wredny żeby oskarżyć, niewątpliwie jednego z najlepszych agentów, o coś czego nie zrobił tylko dlatego, że go nie lubi? Nie, Gibbs był prawie pewny, że pomimo całej niechęci Vanca do DiNozza dyrektor nie chciałby stracić świetnego agenta. Tylko kto aż tak nienawidzi Tonego, że zniszczył mu życie?
Z tymi myślami wszedł do gabinetu dyrektora.
- Chciałeś mnie widzieć Leonie?
- Tak agencie Gibbs. Po pierwsze, co to miało znaczyć, słychać cię było w całym budynku.
- Ktoś wrobił mojego agenta!
- W co został wrobiony agent McGee?
- Nie McGeego, DiNozza!
- Anthony DiNozzo nie jest już agentem NCIS.
- Bo ktoś go wrobił.
- Dlaczego tak sądzisz Gibbs?
- Abby znalazła niezbite dowody. Chcę go powrotem w moim zespole.
- Jeśli tylko go znajdziesz i do tego przekonasz, masz moją zgodę, aby go przyjąć z powrotem. Jeśli się na to zgodzi, Gibbs.
- Tak po prostu? Myślałem, że go nie lubisz Leonie.
- Masz rację, nie lubię go, ale wiem też, że DiNozzo był dobrym agentem i jeśli masz rację, że jest niewinny nie ma powodu dla którego nie mógłby wrócić, no chyba, że nie będzie tego chciał, na jego wole nie mam wpływu. Ale nie wezwałem cię tu, żeby rozmawiać o DiNozzo.
- Hmmm, więc po co mnie wezwałeś? – spytał w końcu Gibbs.
- Ty i twój zespół zostajecie przeniesieni do Kalifornii, do Los Angeles. Sekretarz marynarki chce żeby na zachodnim wybrzeżu działał jeden z czołowych zespołów NCIS.
- A co z zespołem Callena?
- To zespół pracujący głównie w tajnych misjach, pod przykrywką. Potrzebny jest tam zespół dochodzeniowy, taki jak twój, lub agentki Barret.
- Dlaczego my? – Gibbs próbował ukryć swoje zaskoczenie, choć nie do końca mu to wychodziło.
- Barret jest dobrą agentką, ale nie poradziłaby sobie z Hetty i Jenny. Ty natomiast znasz je obie i wiesz jak je podejść.
- Co z Abby i Duckym?
- Będę musiał poszukać nowego patologa i laborantkę – zanim Gibbs zdążył mu przerwać, dodał – panna Sciuto, doktor Mallard i pan Palmer również zostają przeniesieni. Miałem zamiar pozostawić w Waszyngtonie pana Palmera, ale on sam poprosił o przeniesieni do Los Angeles, podobno jego narzeczona się tam wyprowadza.
- Poinformuję mój zespół o tej zmianie. Kiedy mamy się tam stawić?
- Jutro o 10.00 macie samolot.
- O.K. – rzucił Gibbs na odchodne wychodząc z gabinetu dyrektora.
- Zadziwiająco szybko poszło, myślałem, że będzie gorzej – pomyślał Vance.
- Zbierajcie swoje rzeczy! – ryknął Gibbs, schodząc po schodach.
- Mamy sprawę Boss? – zapytała Ziva.
- Nie, macie opróżnić swoje biurka.
- Zwalniają nas? – zapytała zaniepokojona Kate.
- Nie, przenoszą nas do LA – odpowiedział jej Gibbs, kierując się do windy – ty też się pakuj Abs – rzucił jeszcze widząc zaniepokojoną gotkę, potem drzwi windy się zamknęły.
Gibbs pojechał poinformować Duckiego o przeniesieniu.
Abby poszła spakować swoje rzeczy, przynajmniej te które można było spakować od razu, niektóre sprzęty w laboratorium były jej własnością i chciała je zabrać ze sobą, ale będzie musiała po nie wrócić później. Tymczasem na górze, reszta była pochłonięta sprzątaniem swoich rzeczy, Gibbs nadal był w prosektorium. Nagle agenci usłyszeli ding windy, myśleli, że to ich szef w końcu wrócił, jednak się mylili.
- Muszę porozmawiać z Gibbsem, to pilne – powiedział przybysz.
Na dźwięk tego głosu wszyscy, równocześnie podnieśli głowy, na ich twarzach malowało się niedowierzanie.
Cdn.
Sorki za zwłokę ale odrealniona trochę jestem ostatnio :/ Świetnie, że w końcu coś się ruszyło i czekam na dalsze części :)
OdpowiedzUsuń